Dla ojca jestem niczym cyrkowa małpka, którą można wytresować. Lubi się mną chwalić, szczególnie przed dziadkami: proszę, jaka grzeczna, jak dobrze ułożona. Dziadkowi, dyplomacie, podoba się, że mając cztery lata, siedzę przy stole wyprostowana jak struna i jem posiłek nożem oraz widelcem. Stresuję się, wiem, że nic z tego widelca nie ma prawa spaść na talerz – Olga wspomina swoje dzieciństwo. Chciała się szybko wyrwać z domu, nie skończyła studiów, prowadzi sklep z tanią odzieżą. Bardzo tym rodziców rozczarowała. Myśleli, że zostanie skrzypaczką. Trafiam na nią, zbierając materiały do tekstu na forach DDD – dorosłych dzieci z dysfunkcyjnych rodzin.
– Znajomi radzą, żebym poszła na terapię. Ale boję się, że jak zacznę opowiadać o tresurze, którą przeszłam, to już nikt mnie po tym nie pozbiera. Nie lubiłam gry na skrzypcach, ale był mus. Nie chciałam grać – lanie. Źle zagrałam – lanie – tłumaczy.