Były wiceminister finansów za rządów PO-PSL Jacek Kapica wrócił do służby - podaje "Rzeczpospolita". Został łącznikiem ds. współpracy celno-skarbowej w londyńskiej ambasadzie. Wobec byłego wiceministra toczy się proces, w którym jest jednym z oskarżonych w związku z tzw. aferą hazardową. Kapica zapewniał wielokrotnie o swojej niewinności.

Były wiceminister łącznikiem KAS w Londynie
Jacek Kapica za rządów PO-PSL był w latach 2008-2015 wiceministrem finansów i szefem Służby Celnej. Po wyborach parlamentarnych w 2015 r. pracował jeszcze krótko w Izbie Celnej w Warszawie, a potem trafił do międzynarodowej spółki prawniczej. Jak podaje "Rzeczpospolita", były wiceminister w ostatnich miesiącach wrócił do pracy w Krajowej Administracji Skarbowej. - Zgłosił się do naboru zewnętrznego i wygrał konkurs w Izbie w Warszawie. Stamtąd wzięli go do centrali, co często się robi - mówi w rozmowie z "Rz" informator z resortu finansów. Kapica trafił do Wydziału Bilateralnej i Wielostronnej Współpracy Celnej w Departamencie Współpracy Międzynarodowej KAS, gdzie objął stanowisko starszego eksperta. We wpisie w mediach społecznościowych poinformował, że rozpoczął pracę w Anglii. "Przeprowadziłem się do Londynu, aby rozpocząć pracę jako radca-minister w Ambasadzie RP w Wielkiej Brytanii, gdzie będę pełnić funkcję łącznika ds. współpracy celnej i podatkowej oraz przedstawiciela Szefa KAS (Krajowej Administracji Skarbowej)" - poinformował na LinkedIn.
Jacek Kapica przed sądem
Jacek Kapica został zatrzymany przez CBA w marcu 2018 r. w związku z tzw. aferą hazardową (sąd uznał potem zatrzymanie za niezasadne). W lipcu 2018 r. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku skierowała do sądu akt oskarżenia. Według prokuratury Jacek Kapica miał m.in. "ignorować informacje o nierzetelności badań technicznych, które są wymagane do rejestracji automatów do gry", co "doprowadziło do legalizacji automatów, które nie powinny zostać zarejestrowane". "Mimo licznych sygnałów o nieprawidłowościach Jacek K. nie zlecił również podległym mu urzędnikom kontroli w zakresie maksymalnych stawek i maksymalnych wygranych w tzw. jednorękich bandytach. W konsekwencji akceptował rejestrację tych maszyn na podstawie nieprawdziwych opinii" - informowała w 2018 r. prokuratura. "Wskutek działalności oskarżonego korzyść majątkową osiągnęli właściciele "jednorękich bandytów", czerpiący z nich zyski, mimo że urządzenia nie powinny zostać zarejestrowane. To kwota, którą w formie podatków powinni odprowadzić do Skarbu Państwa" - twierdzili śledczy. Początkowo sąd umorzył sprawę, ale po zażaleniu prokuratury wróciła ona na wokandę. Proces toczy się od ubiegłego roku.
Zobacz wideo Rosyjscy propagandyści urzeczeni hołdami Trumpa dla Putina
"Nie ma ani jednego dowodu"
"Wypełniałem swoje obowiązki z pełnym zaangażowaniem i z oddaniem realizowałem zadania nałożone na mnie przez ustawy, jak i Ministra Finansów. Nie odniosłem z tego żadnej korzyści majątkowej, ani też nie działałem w celu przysporzenia komukolwiek korzyści majątkowej kosztem interesu publicznego" - podkreślał w 2018 r. w oświadczeniu Jacek Kapica. Dodał, że w aktach "nie ma ani jednego dowodu na to, że nie wypełniał swoich obowiązków". "Za to wiele osób wskazuje na moje zaangażowanie i przeciwdziałanie nieprawidłowościom na rynku automatów o niskich wygranych. Zawsze reagowałem na wpływające do mnie informacje o nieprawidłowościach, bez względu na ich źródło i podejmowałem adekwatne działania przeciwdziałające nieprawidłowościom" - zaznaczył. "Oskarżenie oparte jest na ocenie stanu i działań z 2008 i 2009 roku w oparciu o wiedzę, która dla wszystkich stała się oczywista w 2010 roku. Czuję się w tej sprawie niewinny, a wręcz poszkodowany przez system organów państwa, które obrały sobie mnie za cel, podobnie jak wcześniej przestępcy, którzy chcieli mnie odwołać ze stanowiska" - dodał.
Czytaj również: "Ławrow zabrał głos ws. spotkania Putina z Zełenskim. Szef MSZ Rosji rozwiał wątpliwości".
Źródła: "Rzeczpospolita", Prokuratura Okręgowa w Białymstoku, Jacek Kapica na Facebooku