Kontrole na granicy z Niemcami. Historyk: Kiedyś Żydzi, dziś imigranci

19 godziny temu 5
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

10 lipca 2025, 15:19

Obecne kontrole na granicy polsko-niemieckiej przypominaj? sytuacj? z 1938 roku, kiedy to by?y one skierowane przeciwko ?ydom - pisze w "Die Tageszeitung" niemiecki historyk.

Zgorzelec, kontrola na granicy z Niemcami Fot. Krzysztof Zatycki / Agencja Wyborcza.pl /

Historyk Stephan Lehnstaedt, profesor studiów nad Holokaustem, odnosząc się na łamach dziennika "Die Tageszeitung" do kontrolowanej przez Niemcy i Polskę granicy państwowej, pisze o przychodzących na myśl "fatalnych" wspomnieniach. "Kiedyś już oba kraje zamknęły swoje granice i uniemożliwiły wjazd, tworząc sytuację na granicach porównywalną do tej, którą mamy dzisiaj. Było to przed II wojną światową, kiedy narodowosocjalistyczna polityka nie koncentrowała się jeszcze na eksterminacji, ale na emigracji ludności żydowskiej" - czytamy.

Paralele historyk widzi w tzw. Polenaktion, która miała miejsce w 1938 roku. Dotknęła ona polskich Żydów od lat mieszkających w Niemczech, których Trzecia Rzesza chciała się pozbyć ze swojego terytorium. Wcześniej jednak Polska, w której - jak pisze Lehnstaedt - "szalał zjadliwy chrześcijański antysemityzm" uchwaliła ustawę, która pozwalała na odebranie obywatelstwa polskiego tym, którzy mieszkali za granicą przez dłuższy czas. "Było to wymierzone w szczególności w Żydów, którzy opuścili swoją ojczyznę" - uważa historyk.

Zobacz wideo Donald Tusk: Przywracamy kontrole na granicach z Niemcami i Litwą

Wypędzeni na ziemię niczyją

"Niemiecki rząd stworzył fakty i kazał aresztować i przewieźć do granicy zwłaszcza żydowskich mężczyzn. Jednak Polska odmówiła ich przyjęcia, co oznaczało, że tysiące z nich musiało tygodniami znosić nędzne warunki na ziemi niczyjej" - opisuje autor. Przypomina też, że "Polenaktion" była również bezpośrednią przyczyną zamachu dokonanego przez Herschela Grynszpana, polskiego Żyda urodzonego w Hanowerze, na niemieckiego dyplomatę Ernsta vom Ratha w Paryżu. Rodzina Grynszpana dotknięta była deportacjami, a młody chłopak chciał zwrócić uwagę na jej sytuację. Narodowi socjaliści wykorzystali tę sprawę do podsycenia antysemityzmu i wywołania pogromów w ramach nocy kryształowej.

Historyk zauważa, że choć skutki obecnych niemieckich czy polskich kontroli na granicy nie są podobne do tego, co się wydarzyło w 1938 roku, to niezwykłe są podobieństwa w postrzeganiu sytuacji. "Po obu stronach istnieje drastyczne odrzucenie ludzi postrzeganych jako obcy, co prowadzi do polityki, która zaprzecza idei granic jako przejść z jednego kraju do drugiego: w rzeczywistości nie ma miejsca pomiędzy, ale właśnie do tego ostatecznie sprowadza się wzajemne odrzucanie" - czytamy.

"Co z oczu, to i z serca"

Lehnstaedt dodaje, że zdecydowana większość imigrantów, którzy próbują dostać się na teren UE, już tego odrzucenia doświadczyła, choćby na granicy polsko-białoruskiej, gdzie dochodzi do przepychanek i pushbacków. "Pod pewnymi względami ta zewnętrzna granica UE jest już zbliżona do warunków panujących w 1938 roku. Ale tutaj nadal obowiązuje zasada: co z oczu, to i z serca" - stwierdza autor.

Historyk dodaje, że "Polenaktion" pokazuje również, do czego może prowadzić "wzajemnie eskalująca polityka zagraniczna, która tworzy fakty przed omówieniem możliwych konsekwencji". Zdaniem Lehnstaedta szkodzi to zarówno gospodarce, jak i prowadzi "oburzonych obywateli" na barykady, którzy przejmują inicjatywę w obliczu rzekomej słabości rządu.

"Oczywiście to nie to samo, co wydarzenia z czasów nocy pogromów w Trzeciej Rzeszy. Ale fakt, że akty przemocy popełniane przez psychicznie niepoczytalnych uchodźców są wykorzystywane do wzbudzania wszelkiego rodzaju nienawiści, można znów dziś zaobserwować" - konkluduje autor.

Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.

Przeczytaj źródło