Ludzie wściekli na hulajnogi elektryczne. "Polska skapitulowała", "jeżdżą po chodnikach"

6 godziny temu 2
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

W ostatnich latach hulajnogi elektryczne stały się stałym elementem ruchu drogowego w Polsce. W coraz większej liczbie miast, także tych mniejszych, powiatowych, działa system wypożyczeń na minuty oferowany przez zewnętrznych operatorów. Można z nich skorzystać np. w Trójmieście, Krakowie, Warszawie, Częstochowie, Legnicy, Gnieźnie. Coraz więcej osób decyduje się też na zakup takiego pojazdu. Na pierwszy rzut oka wydają się bardzo dobrym rozwiązaniem np. dla osób, które chcą ominąć stanie w korkach. Hulajnogi elektryczne mają jednak także wielu przeciwników. Osoby, z którymi rozmawiałam, wśród wad wymieniają chociażby to, że użytkownicy jednośladów nie parkują ich w odpowiednich miejscach, a także fakt, że kierujący poruszają się ze zbyt dużą prędkością i sprawiają zagrożenie, np. dla pieszych. 

CZYTAJ TAKŻE:

Oto najcięższe grzechy użytkowników hulajnóg. "Stwarzają po prostu zagrożenie w ruchu"

- Ich jest po prostu za dużo, i to nie tylko w miastach, lecz także w mniejszych miejscowościach, gdzie jest jeszcze gorzej, bo nie ma dróg rowerowych i jeżdżą nimi po chodnikach albo drogach - mówi mi Mateusz z Gdyni. - Najgorsze jest to, że to jest nieuregulowane. Nie wiadomo, czy to traktować jak rower, czy jakiś motorower. Teraz jeszcze te urządzenia potrafią osiągać takie prędkości, że są naprawdę niebezpieczne. Ja sam miałem kilka sytuacji, że prawie zostałem uderzony przez taką rozpędzoną maszynę na chodniku - dodaje. - Mówiąc wprost: użytkownicy hulajnóg stwarzają po prostu zagrożenie w ruchu lądowym. Nie tylko dla siebie, bo jeżdżą często bez kasku albo np. w klapkach, ale też dla pozostałych uczestników ruchu: jeżdżą szybko, często pod prąd, omijają bez sygnału dźwiękowego, wymuszają pierwszeństwo - słyszę od innej rozmówczyni. Pani Jagoda pytana o to, jakie widziałaby sposoby na uregulowanie sprawy hulajnóg, wskazuje na obowiązek rejestrowania prywatnych pojazdów i nakaz jazdy w kasku. 

Zobacz wideo Gnał hulajnogą 55 km/h. 25-latek zapominał o nowych przepisach

Jadwiga, mieszkanka Gda?ska, przyznaje, że sama nie korzysta z hulajnóg. W rozmowie ze mną skarży się natomiast na to, że ich użytkownicy zostawiają je zaparkowane w nieodpowiednich miejscach, co utrudnia poruszanie się innym uczestnikom ruchu, w tym np. kobietom z wózkami. - Z drugiej strony mieszkam na Jasieniu (dzielnica Gdańska - red.) i widzę, jakie są korki i rozumiem, że dużo osób chce sobie ułatwić dojazd do pracy lub szkoły - dodaje. - Uważam, że hulajnogi powinny mieć ograniczenie prędkości np. do 20 km/h. W szkole dzieci mogą zrobić teraz kartę rowerową, dobrze, jakby o hulajnogach też przy tej okazji nauczali, o tym, jak w sposób bezpieczny z nich korzystać - stwierdza na koniec. 

Na inny aspekt zwraca uwagę Krzysztof, również mieszkaniec Gdańska. - Uważam, że brakuje systemowego i infrastrukturalnego podejścia do hulajnóg i innych urządzeń transportu osobistego. Ograniczenia prędkości są nierespektowane i niemożliwe w wielu przypadkach do wyegzekwowania. Brakuje miejsc do parkowania hulajnóg na minuty, dróg dla rowerów - uważam, że można pogodzić rowerzystów i kierujących hulajnogami - mówi. Podkreśla jednak, że dużą część winy ponoszą też sami użytkownicy, łamiąc przepisy. 

- Moim zdaniem Polska skapitulowała przed przedsiębiorstwami hulajnogowymi. Część miast wprowadza pewne ograniczenia, ale ogólnokrajowe prawo jest śmieszne - pozwala na jeżdżenie po chodniku z niejasną prędkością "zbliżoną do prędkości pieszego". Jeszcze nie widziałam, żeby jakaś hulajnoga poruszała się z taką prędkością - słyszę z kolei od Wiktorii z Warszawy. 

- Kiedy widzę hulajnogę elektryczną na ulicy, to od razu czuję się poirytowany - mówi stanowczo Feliks, mieszkaniec Warszawy. - Często są porzucone na środku chodnika albo przewrócone na ścieżkę rowerową. Ludzie, którzy na nich jeżdżą, dzwonią na przechodniów, chociaż to oni powinni im ustępować, gdy jadą po chodniku. Firmy, które wypożyczają hulajnogi, zostawiają je tak, że blokują publiczne stojaki na rowery, a to przecież prywatne firmy. To duży problem, bo nie jest to wcale uregulowane i te firmy mogą robić to, co im się podoba. Widziałem ostatnio taki projekt artystyczny, w którym artysta zrobił hulajnogi z drewna pomalowanego na kolory jednej z firm wypożyczających te pojazdy i postawił w środku miasta. To właśnie czuję, jak patrzę na stado hulajnóg, one są jak drzewo, które spadło na środek ulicy i trzeba coś zrobić, żeby je usunąć, bo tylko blokuje ruch i stwarza zagrożenie - dodaje. 

Nie wszyscy widzą jednak w hulajnogach samo zło. - Korzystałem z hulajnóg na minuty, są przy krótkich dystansach korzystniejsze od taksówek, bo są stosunkowo tanie i pod ręką, w miastach można łatwo znaleźć, dodatkowo nie przejmuję się korkami - mówi Miłosz z Gdańska. - Uważam, że są naprawdę bardzo dobrym rozwiązaniem. Chociaż moim zdaniem powinny być dostępne w większej liczbie miejsc - słyszę z kolei od Aleksandry z Wrocławia. Narzeka, że w jej mieście nie da się wjechać hulajnogą w każdą ulicę. Zaznacza jednak, że problemem nie są same hulajnogi, ale ich użytkownicy, którzy jej zdaniem często jeżdżą bardzo nieodpowiedzialnie. - Wiem, że są osoby, które regularnie używają tych hulajnóg i jestem w stanie zrozumieć dlaczego. Sama nie mam z nimi większego problemu - mówi mi z kolei Julia z Zielonej Góry. - Zdarza się, że ludzie korzystają z nich w nieodpowiedni sposób i potem można znaleźć je porzucone w najbardziej abstrakcyjnych miejscach - dodaje jednak po chwili. Wymienia jeszcze jedną wadę, podobnie jak inni. - Nierzadko użytkownicy hulajnóg poruszają się po mieście bez większego zastanowienia i nie zwracają uwagi na pieszych oraz inne pojazdy - mówi. 

Agata z Warszawy ma z kolei uwagi co do wygody korzystania z hulajnóg na dłuższych dystansach. - Potrzebowałam dostać się kiedyś z Władysławowa do Chałup. Pchanie się na Półwysep autem to zły pomysł, pociąg był chyba raz na godzinę czy tam nawet na dwie godziny. No to dobra - jadę hulajnogą. Na początku było megafajnie, wiatr we włosach. Tyle że to jest ponad 13 km. Mniej więcej od ósmego kilometra zaczęłam odczuwać w nadgarstkach każdą nierówność gruntu. Kiedy dojechałam w końcu na miejsce, myślałam, że sobie odgryzę ręce. Nauka numer jeden: hulajnoga tylko na małe odległości - opisuje.

W 2019 roku biuro prasowe firmy Lime przekazało "Gazecie Wyborczej": "We wszystkich miastach, w których funkcjonujemy, współpracujemy ze służbami miejskimi, by zapewnić mieszkańcom wygodne i bezpieczne korzystanie z naszych hulajnóg". Zapewniono także, że firmie zależy na tym, by hulajnogi były zaparkowane tak, by nie stwarzać zagrożenia. Zwróciliśmy się z pytaniami dotyczącymi hulajnóg elektrycznych i zarzutów, które stawiali nasi rozmówcy, do firmy Bolt. Do czasu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Opublikujemy ją, gdy ją otrzymamy. 

Te trzy rzeczy mogą wzmocnić bezpieczeństwo. Ekspertka wskazuje krok pierwszy

- Hulajnogi elektryczne, choć stanowią wygodny i ekologiczny środek transportu w miastach, stwarzają również realne zagrożenie w ruchu drogowym - zarówno dla swoich użytkowników, jak i dla innych uczestników ruchu drogowego. Najczęstsze problemy to przekraczanie dozwolonej prędkości, jazda po chodnikach, brak odpowiednich umiejętności kierujących oraz nierespektowanie przepisów prawa - powiedziała nam Dorota Olszewska, Prezeska Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego. Nasza rozmówczyni zwraca przede wszystkim uwagę na to, że wielu użytkowników tego środka transportu to osoby bardzo młode, które często nie mają żadnego przygotowania i nie mają świadomości zasad ruchu drogowego. - Zdarzają się przypadki jazdy po alkoholu, przewożenia pasażerów albo wjeżdżania hulajnogą w strefy wyłącznie dla pieszych. W takich sytuacjach dochodzi do niebezpiecznych kolizji z pieszymi, a także do groźnych upadków, nierzadko kończących się ciężkimi urazami głowy i szczęki, bo zdecydowana większość osób niestety nie korzysta z kasku - podkreśliła Olszewska.

Zapytaliśmy ekspertkę również o to, jak ocenia obecne przepisy dotyczące hulajnóg. Stwierdziła, że te są w dużej mierze wystarczające. - Mamy jasno określoną maksymalną prędkość, zasady poruszania się po drogach, wymogi wiekowe, a także zakaz jazdy po chodnikach - wymieniła. Zwróciła jednak uwagę na to, że "problemem nie jest brak przepisów, tylko brak ich skutecznego egzekwowania". - W praktyce wiele z tych regulacji jest notorycznie ignorowanych - zarówno przez użytkowników prywatnych, jak i osoby korzystające z hulajnóg współdzielonych. Zdecydowanie popieram także wprowadzenie obowiązkowych kasków. Patrząc na statystyki urazów, szczególnie w okolicach głowy i twarzy - a w przypadku hulajnóg bardzo często chodzi o urazy szczęki - kask powinien być absolutnym minimum, szczególnie dla osób poniżej 16. roku życia. To proste i realne działanie, które może znacząco zmniejszyć liczbę ciężkich obrażeń. Trzeba tu wspomnieć, że na stokach narciarskich kask jest obowiązkowy dla osób niepełnoletnich, warto to prawo przenieść również poza stok - powiedziała.

Jak zatem poprawić bezpieczeństwo w przypadku hulajnóg elektrycznych? Prezeska Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego wskazuje, że kluczowe jest lepsze egzekwowanie obowiązujących przepisów. Jak podkreśla, w tej chwili wiele wykroczeń nie spotyka się z żadnymi realnymi konsekwencjami. Popiera nie tylko obowiązek jazdy w kasku, przynajmniej dla osób niepełnoletnich, lecz także edukowanie. - Użytkownicy muszą wiedzieć, jakie obowiązują ich zasady, jakie są konsekwencje ich łamania i jak bezpiecznie korzystać z hulajnogi. Dobrymi rozwiązaniami byłoby wyznaczenie specjalnych stref parkowania dla hulajnóg elektrycznych, żeby nie zagracały chodników, a także współpracowanie z operatorami aplikacji, którzy mogliby pomóc w monitorowaniu prędkości, egzekwowaniu ograniczeń w określonych strefach (tzw. geofencing), a nawet blokowaniu wypożyczeń nocą lub wtedy, gdy ryzyko wypadków jest wyższe - dodała.

Ministerstwo zapowiada nowe przepisy. Chce obowiązkowych kasków

- Z naszych statystyk wynika, że praktycznie 100 procent kierujących motocyklami stosuje kaski. W przypadku rowerów jest to 25 procent, a użytkowników e-hulajnóg - tylko sześć procent - powiedział Dariusz Klimczak na antenie TVN24. Minister infrastruktury zapowiedział, że resort szykuje odpowiednie zmiany w przepisach, aby jazda w kasku była obowiązkowa dla niepełnoletnich. - Mam nadzieję, że do końca tego roku będziemy mieli wprowadzony obowiązek jazdy w kasku dla niepełnoletnich rowerzystów, użytkowników hulajnóg elektrycznych i innych urządzeń transportu osobistego - zapewniał polityk. Podkreślił też, że resort jest przygotowany do szybkiego procedowania tych przepisów.

Szef Ministerstwa Infrastruktury zapowiedział również przeprowadzenie kampanii informacyjnej. - Chcielibyśmy zbalansować kwestie wolności i bezpieczeństwa. Wprowadzić przepisy, które nas chronią, nawet jeśli ulegamy wypadkom nie z naszej winy. Pamiętajmy też, że decyzja o ewentualnym wykluczeniu hulajnóg z ruchu w mieście leży po stronie samorządu, nie o wszystkim musi decydować Sejm - powiedział. 

Policja apeluje. Oto przepisy, które obowiązują już teraz

Policjanci przypominają, że kierujący hulajnogą elektryczną według prawa musi korzystać z drogi dla rowerów lub pasa ruchu dla rowerów, jeśli są one wyznaczone w kierunku, w którym się porusza lub zamierza skręcić. Wówczas nie może przekroczyć 20 km/h. "Dodatkowo jest obowiązany korzystać z jezdni, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością nie większą niż 30 km/h, w przypadku gdy brakuje wydzielonej drogi dla rowerów oraz pasa ruchu dla rowerów - z prędkością dopuszczalną 20 km/h" - wyjaśniają mundurowi. Hulajnogami można też poruszać się po chodniku, ale tylko gdy jest on "usytuowany wzdłuż jezdni, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 30 km/h i brakuje wydzielonej drogi dla rowerów oraz pasa ruchu dla rowerów". Należy też pamiętać o zachowaniu następujących zasad. Powinno się utrzymywać prędkość zbliżoną do pieszego, zachować szczególną ostrożność oraz ustępować pierwszeństwa pieszemu i nie utrudniać mu ruchu. Dodatkowo przepisy zabraniają: kierowania hulajnogą osobie znajdującej się w stanie nietrzeźwości lub w stanie po użyciu alkoholu albo środka działającego podobnie do alkoholu, przewożenia hulajnogą elektryczną innych osób, zwierząt i przedmiotów, ciągnięcia lub holowania hulajnogą elektryczną innych pojazdów.

Służby apelują też o zakładanie kasku. "Nie ma znaczenia, czy masz osiem, czy 80 lat. Wypadek może zdarzyć się każdemu - chwila nieuwagi, zły manewr, nierówność na drodze i nieostrożność innych użytkowników ruchu to najczęstsze przyczyny upadków. Uderzenie głową o twarde podłoże może mieć tragiczne, nieodwracalne skutki. Właśnie dlatego kask stanowi podstawową ochronę. Apelujemy do wszystkich użytkowników hulajnóg elektrycznych o jazdę w kasku, ponieważ uderzenia głowy są częstym powodem obrażeń przy wypadkach. Kask może uratować życie!" - pisze KWP w Opolu. 

Przeczytaj źródło