Gładko weszliśmy do małomiasteczkowej klasy średniej – mówi 28-letnia Katarzyna, mieszkanka 50-tysięcznego miasta pod Białymstokiem. – Mieliśmy szczęście, bo dostaliśmy mieszkanie po rodzicach, którzy przenieśli się do domu z ogrodem. Skończyliśmy studia w Warszawie, bez problemu znaleźliśmy pracę. Ja skończyłam prawo, mąż jest fizjoterapeutą. Ja wygrałam konkurs na stanowisko asystenta sędziego, mąż znalazł pracę w dużej prywatnej przychodni.
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Mijamy się na basenie, w siłowni i włoskiej restauracji. Finansowo mieścimy się w klasie średniej, ale jednak dzieli nas przepaść. Jeden z sąsiadów nie wiedział, co to znaczy troglodyta, kolejny przyznał, że nie przeczytał ani jednej książki.