"Podczas ataków wydawało mi się, że wszystkie moje halucynacje są rzeczywistością" – pisał w liście do brata.
Obwiniał sam siebie, że nie potrafi sobie z tym poradzić. Przypominały mu się wszystkie doznane krzywdy. Od kolegów – Gauguina, który go zostawił, Degasa, któremu zazdrościł gładkich linii rysunku; od surowego i krytykującego ojca, od matki, która się od niego odwróciła. Dr Félix Ray, lekarz w szpitalu w Arles, wspominał, że van Gogh chodził się "myć" w kuble z węglem. A on tylko naśladował górników z Borinage, żeby się solidaryzować z tym "narodem kroczącym w ciemności". Ucho, które sobie odciął, całkiem dobrze się goiło, gorzej było z duszą. Ona wydawała się stracona. O to, na jakie choroby cierpiał, lekarze różnych narodowości będą się spierać przez kolejne dziesięciolecia.