"Mył" twarz węglem, miewał halucynacje, bywał agresywny. Tajemnicza choroba geniusza

1 dzień temu 6
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Wpadał w dziwne stany – niepokoju, halucynacji. Widział zjawy, które do niego mówiły, oskarżały o zbrodnie. Zaczynał bełkotać, atakował lekarzy i każdego, kto zbliżył się do jego łóżka. Nie ufał nikomu, z nikim nie chciał rozmawiać. Nie spał, nie jadł. Ponad 150 lekarzy próbowało analizować, na co chorował Vincent Van Gogh.

"Podczas ataków wydawało mi się, że wszystkie moje halucynacje są rzeczywistością" – pisał w liście do brata.

Obwiniał sam siebie, że nie potrafi sobie z tym poradzić. Przypominały mu się wszystkie doznane krzywdy. Od kolegów – Gauguina, który go zostawił, Degasa, któremu zazdrościł gładkich linii rysunku; od surowego i krytykującego ojca, od matki, która się od niego odwróciła. Dr Félix Ray, lekarz w szpitalu w Arles, wspominał, że van Gogh chodził się "myć" w kuble z węglem. A on tylko naśladował górników z Borinage, żeby się solidaryzować z tym "narodem kroczącym w ciemności". Ucho, które sobie odciął, całkiem dobrze się goiło, gorzej było z duszą. Ona wydawała się stracona. O to, na jakie choroby cierpiał, lekarze różnych narodowości będą się spierać przez kolejne dziesięciolecia.

Przeczytaj źródło