- Jak jest twój Indeks Dobrostanu Psychicznego? Wypełnij test i sprawdź!
- Więcej aktualnych wiadomości znajdziesz na stronie głównej Onetu
Choć projekt ustawy został już przygotowany, nie trafił nawet na posiedzenie rządu. Został zablokowany na etapie Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Wiceminister Sebastian Gajewski w rozmowie z portalem Money.pl przyznał, że realizacja tego pomysłu mogłaby kosztować budżet państwa nawet 13-14 mld zł rocznie. Środki te musiałyby pochodzić z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który już teraz zmaga się z deficytem.
Projekt reformy wywołał również obawy wśród pracodawców, którzy podkreślają, że nowe przepisy mogłyby być wykorzystywane w sposób nieuczciwy. Jak zauważają przedstawiciele Rady Dialogu Społecznego, istnieje ryzyko, że niektóre firmy w trudnej sytuacji finansowej mogłyby wysyłać pracowników na zwolnienia lekarskie, aby uniknąć kosztów ich zatrudnienia.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo"Nie zakładam, że takie zachowania byłyby powszechne, ale musimy je brać pod uwagę" – podkreślił wiceminister Sebastian Gajewski. Dodaje również, że ZUS musiałby zwiększyć możliwości kontroli zwolnień lekarskich, co obecnie jest trudne do zrealizowania. "Dziś ZUS zmaga się z brakami kadrowymi, szczególnie wśród lekarzy orzeczników, gdzie wakaty sięgają 40 proc." – zaznaczył.
Choć materiały dotyczące reformy zasiłków chorobowych są już gotowe – w tym projekt ustawy, analizy finansowe i prawne – aktualnie czekają na "lepszy moment". Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej skupia się obecnie na innych działaniach, takich jak reforma orzecznictwa lekarskiego w ZUS.
Na ten moment nie wiadomo, czy i kiedy projekt wróci pod obrady rządu. Wydaje się jednak, że jego realizacja w obecnej formie jest mało prawdopodobna. Wysokie koszty i ryzyko nadużyć to główne przeszkody, które stoją na drodze do wprowadzenia zmian.
Opłacanie przez ZUS zasiłku chorobowego od pierwszego dnia nieobecności pracownika było jedną z obietnic wyborczych Koalicji Obywatelskiej w programie "100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów".