Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Michał Białoński, Polsat Sport: Dzięki Idze Świątek przeżywamy znowu dni chwały polskiego tenisa. W sobotę o godz. 17:00 Iga zmierzy się z Anisimovą w wielkim finale Wimbledonu. To jeszcze większe wydarzenie niż to z 2013 r., gdy Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz, na londyńskiej trawie, przebili się do półfinałów. Mieliśmy też oczywiście "Isię" w finale Wimbledonu 2012. Co jest kluczem do powodzenia Igi na kortach trawiastych?
Wojciech Fibak, zwycięzca Australian Open 1978, półfinalista Wimbledonu 1978: To naprawdę olbrzymi sukces. Nasza bohaterka przeżywa swój renesans. Ten wielki powrót, odrodzenie następuje na trawie. Tego się nikt nie spodziewał. Ja myślałem, że dojdzie do tego w Rzymie albo w Paryżu, a tymczasem stało się to na trawie.
Wracając do pana pytania, to kluczem do sukcesu jest forhend, który zaczął działać. Prawa strona stała się regularna i tenis Igi powrócił, bo tak naprawdę z poruszaniem się, serwisem, czy bekhendem nigdy nie było problemów. Tylko forhend mieliśmy rozregulowany, ale on powrócił na trawie. Kto by się tego spodziewał?!
ZOBACZ TAKŻE: Anisimova z uznaniem o Świątek. Takie słowa przed finałem Wimbledonu! "Za każdym razem..."
Poza tym, wybucha panika wśród przeciwniczek, które albo się poddają, albo nie walczą, albo są spięte, zdenerwowane, albo się przewracają. Można stwierdzić, że przeciwniczki nie istnieją. Iga dotarła do finału zupełnie niezmęczona.
Najtrudniejszym jej meczem było starcie z Caty McNally, w którym pierwszego seta Iga przegrała. Samsonowa próbowała się postawić Idze dopiero pod koniec meczu. Wówczas pokazało się napięcie.
Potwierdza się też pańska teza, że w kobiecym tenisie dominują Słowianki. Amanda Anisimova urodziła się wprawdzie w USA i jest Amerykanką, ale oboje jej rodzice to Rosjanie.
Wokoło same Rosjanki, Białorusinka Aryna Sabalenka, do tego Polka Iga i Belinda Bencic, która jest przecież Słowaczką ze szwajcarskim paszportem. To jest nie do uwierzenia! Za moich czasów dominowały Australijki, Amerykanki. Teraz mamy dominację Słowianek.
Jak będzie wyglądał finał z Anisimovą?
Jestem optymistą. Uważam, że na 65-70 procent, może nawet 80 na korzyść Igi. Świątek jest faworytką. Anisimova jednak przeżyła dużo, miała bardzo trudne spotkania na drodze do finału. Szczególnie to ostatnie z Sabalenką. A Iga? Nie wiem, czy w ostatnich latach ktoś tak łatwo awansował do finału. Pamiętamy erę Agnieszki Radwańskiej. Jakie to były skomplikowane mecze.
Wiadomo, że Iga nie spotkała na swej drodze nikogo z pierwszej "dziesiątki" światowego rankingu. Ale mimo wszystko, wydawało się, że Bencic czy Samsonowa, czy Collins, które się specjalizują w grze na trawie, ich styl, z płaskimi uderzeniami, jest idealny pod tę nawierzchnię, postawią wyżej poprzeczkę przed Igą. Tymczasem okazało się, że żadna z nich nie zaistniała w starciu z Polką. Natomiast ta najgroźniejsza, czyli Rybakina, odpadła z Dunką Clarą Tauson, która potem w ogóle nie zawalczyła z Igą. Była obrażona na cały świat.
Narzekała na problemy zdrowotne.
Kiedy ja dzwoniłem do rodziców, narzekając, że mnie boli gardło, jestem chory, to po rozmowie ojciec się zwracał do mamy: "Wojtek wygra turniej". Mama pytała: "Skąd wiesz?". "Bo jest chory" – odpowiadał. Co ból gardła ma wspólnego z tym, żeby walczyć i biegać?!
Od października ubiegłego roku Igę trenuje Wim Fissette. Nie sądzi pan, że oprócz forhendu poprawił serwis Igi, pojawiają się asy, a także pewność siebie na korcie?
Ale cały klucz do sukcesu jest w forhendzie. Dotąd wszystkie przeciwniczki atakowały prawą stronę Igi i stamtąd leciały dla nich prezenty. Od naprawdę długich miesięcy czekaliśmy na powrót forhendu Igi, na dobrą sprawę od ubiegłorocznego Rolanda Garrosa. No i powrócił na dobre! Iga goni przeciwniczki po korcie, nie ma prezentów. Rywalki są przerażone: mają taktykę grać do prawej strony, a tu Iga nie popełnia błędów, tylko wręcz goni przeciwniczki w lewo i prawo.
Dzięki temu też ustabilizowała się gra Igi, wróciła pewność gry. To jest wspaniała wiadomość, Iga odżyła, awansuje w rankingu. To wielka sprawa dla polskiego sportu, wielki sukces! Po Jadwidze Jędrzejowskiej i Agnieszce Radwańskiej mamy Igę Świątek w finale Wimbledonu. To naprawdę wielka rzecz!
Czy Novak Djokovic, któremu pan pomagał w karierze, poradzi sobie z Jannikiem Sinnnerem?
Być może, bo jednak Sinner jest trochę sztywny na trawie. Będzie trudno, ale wszystko jest możliwe.
Natomiast gdyby Polka wygrała Wimbledon, to za moich czasów było nie do pomyślenia. I później, przez wiele lat także. Dopiero w czasach Radwańskiej mieliśmy prawo o tym marzyć, Agnieszka zagrała świetny mecz w finale z Sereną Williams. Jeśli Iga postawi na swoim w sobotnim starciu z Anisimovą, to będzie wspaniałe!