O krok od historycznej chwili! Lionel Messi może jedynie pozazdrościć!

22 godziny temu 5
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Trudno nie zauważyć postępów, jakich zespół dokonał w tym sezonie pod okiem hiszpańskiego trenera Luisa Enrique. Jeszcze niedawno inne kluby mogły szydzić z paryżan, którzy mimo gigantycznych inwestycji przedsiębiorców z Bliskiego Wschodu nie potrafili odnieść znaczącego sukcesu na europejskiej arenie.

ZOBACZ TAKŻE: Znów razem po trzech latach. W przeszłości bardzo pomógł Marcinowi Bułce!

„Są rzeczy, których za ropę się nie kupi” - głosił transparent kibiców Liverpoolu z symbolem sześciu Pucharów Europy, które klub ma w dorobku, zaprezentowany przed finałem LM w podparyskim Saint-Denis. W tym meczu „The Reds” nie mierzyli się wcale z PSG, a z Realem, ale niechęć do zbudowanej na „petrodolarach” marki znajdowała swoje ujście na wiele sposobów.

Teraz nawet Liverpoolowi nie może być już do śmiechu. Po fascynującym dwumeczu 1/8 finału angielski klub został wyeliminowany po rzutach karnych właśnie przez PSG, które poradziło sobie także z trzema kolejnymi rywalami. W meczu o trofeum podopieczni Luisa Enrique nie dali żadnych szans Interowi Mediolan, wygrywając 5:0. To najwyższe zwycięstwo w historii finałów Pucharu Europy.

- Zawsze mówiliśmy o tym, że praca zespołowa piłkarzy nam pomaga. Jesteśmy świetną, młodą grupą, która umie współpracować - podkreślił hiszpański pomocnik Fabian Ruiz, zdobywca dwóch goli w środowym meczu z Realem.

Największe sukcesy paryżanie zaczęli odnosić nie w poprzedniej dekadzie, gdy grupa Qatar Sports Investments ściągnęła do klubu Anglika Davida Beckhama czy Szweda Zlatana Ibrahimovica, i nie wtedy, gdy wydała astronomiczne i wciąż rekordowe w historii tego sportu 222 miliony euro na Brazylijczyka Neymara z Barcelony, a później sprowadziła mu do pomocy Francuza Kyliana Mbappe i Argentyńczyka Lionela Messiego. Dokonują tego właśnie dzięki odpowiedniemu dysponowaniu solidnymi i uznanymi na świecie piłkarzami, którzy jednak formatem nie dorównują żadnemu z wspomnianej piątki.

Teraz PSG ma szansę wykorzystać impet i sięgnąć po raz pierwszy po kolejne trofeum, czyli klubowe mistrzostwo świata. Tym cenniejsze, że od bieżącej edycji turniej rozgrywany jest w nowym, znacznie bardziej rozbudowanym formacie.

W poprzednich latach zwycięzcy Ligi Mistrzów oraz Copa Libertadores, jej południowoamerykańskiego odpowiednika, zaczynali udział od półfinałów i później często między sobą rozstrzygały losy trofeum. Wśród postronnych kibiców zawody nie cieszyły się wielkim prestiżem ze względu na oczywistą przewagę drużyn ze stref UEFA i CONMEBOL nad pozostałymi.

Tym razem droga do finału nie była tak łatwa. PSG musiało w fazie grupowej rywalizować z Atletico Madryt (4:0), brazylijskim Botafogo (0:1 - jedyna porażka w turnieju) oraz Seattle Sounders (2:0). W 1/8 finału nie dało żadnych szans Interowi Miami, w składzie m.in. z Messim czy Urugwajczykiem Luisem Suarezem, wygrywając 4:0, a w kolejnych rundach wyeliminowało Bayern Monachium (2:0) i Real (4:0). Bilans goli 16:1 mówi sam za siebie.

Co więcej, paryski klub musiał radzić sobie w USA bez prawdopodobnie najważniejszego w tym sezonie zawodnika Ousmane'a Dembele, ligowego króla strzelców z dorobkiem 21 goli (ex aequo z Anglikiem Masonem Greenwoodem z Olympique Marsylia). Francuz przez blisko miesiąc zmagał się z urazem mięśniowym i pauzował przez całą fazę grupową, a w 1/8 i 1/4 finału wszedł na boisko z ławki rezerwowych. I tak zdążył jednak strzelić jedną bramkę Bayernowi. Dopiero z Realem zagrał od pierwszej minuty.

- To był pierwszy mecz w tych klubowych mistrzostwach świata, w których mogliśmy bez przeszkód postawić na Ousmane'a. Moim zdaniem to najlepszy piłkarz tego sezonu, i to z dużą przewagą, i zasługuje na wszystkie możliwe wyróżnienia. Tej drużynie oddał wszystko i dzięki temu możemy zdobywać trofea, a to dla każdego klubu jest najważniejsze - skomentował Luis Enrique.

Po 11. w ostatnich 13 sezonach triumfie w krajowej ekstraklasie PSG zwyciężyło 24 maja w finale Pucharu Francji z Reims 3:0, a tydzień później w finale Ligi Mistrzów z Interem 5:0. Przed niedzielą Chelsea ma powody do obaw.

- Dokonujemy czegoś historycznego: piłkarze, sztab, dyrektor sportowy, kierownicy, kibice... wszyscy przechodzimy do historii - stwierdził hiszpański szkoleniowiec, który pracuje w klubie od początku sezonu 2023/24.

Finał klubowych mistrzostw świata zaplanowano na godzinę 21 czasu polskiego w East Rutherford, New Jersey.

MS, PAP

Przejdź na Polsatsport.pl

Przeczytaj źródło