Na swoim profilu na Tinderze Paweł zamieścił zdjęcia biblioteczki z książkami i górskiej panoramy. Na żadnym nie pokazał siebie. Dodał kilka lakonicznych zdań o tym, że uważnie czyta opisy profili. Bo to, co ktoś ma do powiedzenia, jest dla niego ważniejsze niż to, jak wygląda.
Ania sama nie potrafi powiedzieć, co sprawiło, że dała mu szansę i przesunęła w prawo, by mogli połączyć się w aplikacji w parę i zacząć rozmawiać. – Wcześniej odrzucałam mężczyzn, którzy nie mieli żadnej swojej fotki. Ukrywanie wizerunku wydawało mi się podejrzane – mówi.