Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Kamil Majchrzak zdradził, że tenisiści i ich bliscy często na początku swoich karier nie mają świadomości, jak obciążający finansowo jest tenis, a przeskok z juniorskiego świata do seniorskiego, bywa sporym wyzwaniem.
- W trakcie moich początków, kiedy było to zabawą, dawaliśmy radę finansowo. Kiedy zaczęliśmy jeździć za granicę, kiedy trzeba było opłacać trenerów i resztę sztabu, to trochę robiły się problemy. Zazwyczaj rozgrywałem turnieje blisko granicy, więc jeździłem samochodem. Wymienialiśmy się z innymi tenisistami, kogo rodzic tym razem nas zawiezie. W momencie, gdy zaczęło się profesjonalne granie, tych kosztów było coraz więcej i nie szło to już tak sprawnie - zauważył tenisista.
ZOBACZ TAKŻE: Iga Świątek przed ogromną szansą! Szósty wielkoszlemowy finał na horyzoncie
29-latek został zapytany o trudny moment, jakim była rozłąka z profesjonalnym tenisem na 13 miesięcy. Przypomnijmy, że badania przeprowadzone w 2022 roku wykazały bowiem obecność w jego organizmie substancji zabronionych. Międzynarodowa Agencja ds. Uczciwości w Tenisie (ITIA) zgodziła się z tym, że Majchrzak nie spożył ich świadomie ani celowo, tylko przez zanieczyszczoną odżywkę. Mimo to został zdyskwalifikowany na ponad rok. W efekcie stracił wszystkie rankingowe punkty.
- To był bardzo stresujący czas, zwłaszcza początki, kiedy zrozumiałem, co mnie czeka. Sprawa dopingowa to najgorsza rzecz, która może spotkać sportowca. Zawsze stałem z dala od jakiejkolwiek formy wspomagania się, więc było to dla mnie podwójnie trudne. Na początku było mnóstwo stresu i wątpliwości. Wiedziałem, że nie zrobiłem niczego celowo, natomiast bałem się, że nie będę w stanie tego udowodnić. Miałem do siebie żal, że dopuściłem do takiej sytuacji, bo nigdy nie stałem obok dopingu - zapewnił.
Polak wyjawił, jak wielkim wsparciem była dla niego pomoc żony Marty w tym trudnym czasie oraz jak zmienił nastawienie do tenisa.
- Moja żona pomagała mi przed, po i w trakcie sprawy. Cierpiała tak samo, jak ja, a może nawet bardziej. Podejrzewam, że nie byłem łatwym człowiekiem, a trudno patrzy się na bliskiego w tym stanie. Na Wimbledonie wyglądałem na spokojnego i pewnego siebie. W turniejach poprzedzających różnie z tym bywało. Dużo pewności siebie dało mi zwycięstwo w pierwszej rundzie. To zbudowało moją pewność siebie. Cała presja ze mnie zeszła, bo mało ludzi spodziewało się, że pokonam Berrettiniego. Przekierowałem myśli w zupełnie inną stronę i cieszyłem się, że znów mogę wrócić na Wimbledon. Ostatni raz mecz na Wimbledonie rozegrałem trzy lata temu, więc bardzo chciałem tu wrócić i poczuć na własnej skórze magię tego turnieju - powiedział Majchrzak.
Aleksandra Szutenberg zapytała tenisistę o moment tegorocznego Wimbledonu, który na długo pozostanie w jego pamięci.
- Zwycięstwo w trzeciej rundzie było w mojej ocenie najlepszym moim meczem na Wimbledonie. Zagrałem z człowiekiem, który w pierwszej rundzie pokonał jednego z faworytów Alexandra Zvereva. To był twardy mecz z obu stron, zarówno mojej, jak i Francuza. Graliśmy na naprawdę dobrym poziomie, gdzie bodajże i w drugim, i trzecim secie, broniłem piłek setowych, więc tam wykazałem się największą odpornością, a tego mi brakowało w ostatnich meczach - wyjawił.
MS, Polsat Sport