Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
2025-07-09 06:00
publikacja
2025-07-09 06:00
Badanie Federacji Konsumentów pokazuje, że dłużnicy, którzy decydują się na zaciągnięcie pożyczki od nieznajomych, to osoby, którym odmówiono finansowania w bankach i instytucjach pożyczkowych bez podania przyczyny. Praktycznie każdy z ankietowanych musiał skorzystać z pożyczki ze względu na złą sytuację materialną i brak środków na pokrycie ważnych wydatków i nawet oprocentowanie przekraczające 100% nie było dla nich przeszkodą.


Agencja ABR SESTA przeprowadziła badanie jakościowe dla Federacji Konsumentów, ankietując osoby, którym odmówiono pożyczki w bankach i instytucjach pożyczkowych. Jego wyniki są częścią szerszego opracowania „Sytuacja finansowa Polaków. Czy spłacamy swoje długi?”, w którym organizacja przedstawiła szerszy obraz zadłużania się Polaków. Badanie „Doświadczenia polskich konsumentów, którzy otrzymali odmowę udzielenia im kredytu lub pożyczki przez banki i instytucje pożyczkowe” pokazuje sektor nieuregulowanych pożyczek od nieznajomych osób prywatnych i motywacje dłużników, którzy zdecydowali się na taką formę finansowania.
Dłużnik poza systemem zwykle nie ma wyboru
Respondenci, którym odmówiono kredytu lub pożyczki, nie znali przyczyn negatywnych decyzji instytucji finansowych. Wskazywali na nieopłacone rachunki, opóźnienia w spłatach czy przejściowy brak pracy, co ich zdaniem mogło uniemożliwić im uzyskanie legalnego finansowania, ale głównym powodem miała być zła ocena kredytowa w BIK, która ostatecznie prowadziła do skorzystania z ofert osób prywatnych.
Ankietowani okazują się zróżnicowaną grupą: znalazły się w niej zarówno mieszkańcy większych miast, z wyższym wykształceniem, jak i osoby z mniejszych miejscowości, z wykształceniem średnim i zawodowym. Sytuacja braku pieniędzy wiąże się dla nich z silnymi emocjami, które prowadziły do nieracjonalnych decyzji o pożyczkach z sektora niefinansowego. Wśród powodów sięgania po pożyczkę wymieniano
- Utratę pracy,
- Chorobę prowadzącą do problemów z zatrudnieniem,
- Wzrost kosztów życia i inflację,
- Sytuacje życiowe np. rozwód, alkoholizm członka rodziny, potrzeby dzieci,
- Ubóstwo powiązane, czyli zła sytuacja finansowa członka rodziny uniemożliwiająca pożyczenie od niego pieniędzy.
Część ankietowanych osób miała regularne dochody, ale ich sytuacja w danym momencie nie pozwoliła pokryć koniecznych wydatków. Przyczyną był np. brak przelewu wynagrodzenia, choroba, niskie zarobki itd. Pożyczki zaciągane poza legalnymi źródłami przeznaczano na remonty, zakup sprzętu RTV/AGD w miejsce zepsutego, święta, opłaty, rachunki i wynajem, naprawę samochodu czy spłatę innej pożyczki.
Po gotówkę najpierw do banku, potem do nieznajomego
Charakterystyczne w badaniu okazuje się podejście do poszukiwania dodatkowych środków na sfinansowanie istotnych wydatków. Osoby, które nie były świadome wpisu do BIK/KRD, albo przekonane o uregulowaniu swoich zobowiązań, najpierw udawały się do banków, a w razie odmowy do firm pożyczkowych; pożyczka od osoby prywatnej była na końcu rozważanych opcji. Badani, którzy wiedzieli o negatywnym wpisie w BIK/KRD, w pierwszej kolejności odwiedzali instytucje finansowe inne niż banki, a zaskoczeni odmową, korzystały z pożyczek prywatnych.
Poszukiwania finansowania od osób fizycznych odbywały się w Internecie, np. po wpisaniu w wyszukiwarkę fraz „pożyczki prywatne”, „pożyczki bez BIK” itd. Badani korzystali też z grup na Facebooku, serwisów ogłoszeniowych czy OLX; w mniejszych miejscowościach oferty pojawiały się na słupach ogłoszeniowych. Ankietowane osoby zarówno same szukały rozwiązań, jak i otrzymywały propozycje pożyczek, np. na zamkniętych grupach.
Badani nie weryfikowali pożyczkodawców – osoby szukające pożyczek były im wdzięczne za okazaną pomoc, a przykładowo prowadzenie lombardu przez drugą stronę uwiarygadniało ofertę. Pożyczkodawcy znali temat pożyczek, posługiwali się fachowym słownictwem i nie reprezentowali konkretnych firm. Ankietowani zwracali jednak uwagę na oszustów działających na Facebooku, którzy prosili o niewielkie wpłaty celem przyznania finansowania. Podszywali się oni pod zagraniczne banki i instytucje, ale posługiwali przy tym niepoprawną polszczyzną, co wzbudziło czujność potencjalnych „klientów”.
Przez fejsbuka, tam są różne grupy pożyczkowe utworzone i tam ludzie się ogłaszają kto udziela pożyczki (….) Dołączyłam do kilku grup i w ten sposób szukałam. (….) Przede wszystkim sprawdzałam imię, nazwisko, żeby było na pewno polskie. Na pewno patrzyłam na profil, od kiedy istnieje. I czy osoba jest wiarygodna dlatego, że jest tam pełno oszustwa i są takie profile założone dosłownie dzień wcześniej, 2 dni wcześniej. I naciągają że udzielą pożyczki. Jak się wpłaci pieniądze do nich na konto to oni wtedy zrobią umowę i udzielą pożyczki. No oczywiście to wszystko są oszustwa i na to trzeba bardzo uważać (….) i jak wiadomo, oferują pożyczkę na 3% - mówi jeden z respondentów.
Umowy z lichwiarską stawką, ale bez negocjacji
Jak przyznawali ankietowani, pożyczki od osób prywatnych zaciągali na kwoty od 1 tys. do 5 tys. zł. W każdym przypadku musieli zwrócić drugie tyle, co pożyczyli, co ich zdaniem można nazwać lichwą. Po wstępnym kontakcie telefonicznym lub mailowym dochodziło do spotkania, na którym podpisywana była umowa i przekazywane pieniądze w gotówce. Pożyczkobiorca spisywał dane z dowodu osobistego dłużnika, dopytywał o jego sytuację finansową, zatrudnienie, rodzinę i prosił o udokumentowanie dochodów. Umowa była już wstępnie przygotowana, na maksymalnie 2 stronach A4, ale nie każdy badany ją czytał. Liczyła się dla nich przede wszystkim
- Kwota pożyczki,
- Kwota i data spłaty,
- Forma spłaty (jednorazowo czy w raty).
Pożyczkobiorcy doceniali szybkość nawiązania kontaktu i przekazania środków; byli także wdzięczni za okazaną pomoc, ale oprocentowanie przekraczające 100% nie było dla nich zadowalające.
Osobną grupą pożyczek prywatnych były te zaciągane od rodziny, znajomych i sąsiadów. Nie podpisywano przy nich umowy ani nie określano terminu spłaty, ale ankietowani zwracali tylko tyle, ile pożyczyli (w przeciwieństwie do finansowania od nieznajomych). W ich odczuciu wynikało to z niepisanej umowy społecznej, więzi rodzinnych i zaufania do drugiej osoby.
„Chłopcy z miasta” straszakiem na nierzetelnych dłużników
Umowy pożyczek prywatnych miały ściśle wskazany termin spłaty. Zabezpieczeniem dla pożyczkobiorcy były przede wszystkim dane z dowodu osobistego, ale nie tylko. Respondenci wymieniali także
- Informacje z umowy o pracę, o pobieranych świadczeniach np. chorobowych, na dzieci,
- Dane o członkach rodziny i ich sytuacji,
- Zastaw np. urządzeń elektronicznych, aparatów fotograficznych,
- Umowa notarialna (jeden przypadek),
- Wizyta w domu dłużnika w celu oceny, co może być przedmiotem późniejszej egzekucji,
- Straszenie wizytą „chłopców z miasta”.
Spisywanie danych z dowodu osobistego nie było ryzykowne dla badanych, byli bowiem przekonani o tym, że druga strona i tak nie zaciągnie na nich pożyczki. Bardziej stresujący okazywał się zastaw albo wizyta osób postronnych. Badani w większości nie zamierzali zaciągać kolejnych pożyczek prywatnych, radząc innym „zaciśnięcie pasa”, znalezienie dodatkowego zarobku albo zrezygnowanie ze swoich potrzeb.