Recenzja Gears of War: Reloaded. Posiadacze PS5 w końcu mogą zmierzyć się z legendą

4 godziny temu 5

Gears od War na Playstation, czyli o tym jak piekło zamarzło…

To się doczekaliśmy czasów… Czasów, w których tytuły ekskluzywne przestały już być ekskluzywne. Wcześniej czy później kolejne gry z PlayStation trafiają na komputery i PC-towcy mogą dzięki temu zobaczyć, co dobrego jest w God of War, Spidermanie, The Last of Us czy Uncharted.

W drugą stronę to tak nie działa. Gry z Xboxa i niektóre tytuły komputerowe nie trafiają na konsole Sony. Posiadacze PlayStation są więc podwójnie poszkodowani, bo nie dość, że grają na dziwnym padzie, to nie mogą zobaczyć, jak piękną serią jest Ori, o co chodzi z Halo oraz przede wszystkim – do dzisiaj nie mogli poczuć, jak rozchodzą się ciarki na plecach po kolejnym wypowiadanym przez Marcusa Fenixa NICE!

Czytaj też: Recenzja Mafia: The Old Country – jak duża jest zawartość Mafii w Mafii?

Gears of War to legenda, do której wróciłem po 17 latach

Są w życiu gracza tytuły, które zwyczajnie się pamięta. Nie tylko jakieś fragmenty rozgrywki, zarys fabuły, konkretne momenty, ale dosłownie wszystko wokół. Przykładowo co roku, kiedy zbliża się Boże Narodzenie i pada śnieg, ja mam w głowie pierwsze godziny spędzone w Overlord 2. Dokładnie to samo mam z Gears of War. Bardzo dobrze pamiętam swoje szare biurko, wielkie dupsko monitora CRT i to, jak diametralnie zmieniła się grafika po tym, jak pierwszy razu uruchomiłem grę na 17-calowym monitorze LCD. To był kosmos! Przy dokładnie tych samych ustawieniach graficznych gra wyglądała jakby przeskoczyła co najmniej jedną generację sprzętu.

To był rok 2008, kiedy Gears of War debiutował na PC-tach. Rok po debiucie na Xboxie 360 i od tamtej pory, wliczając w to remake, ukończyłem grę jakieś sześć lub siedem razy. Tak, ta gra jest tak dobra, choć patrząc czysto obiektywnie… nie powinna być.

Gears of War to więcej, niż tylko strzelanka i nie, to nie tu wynaleziono system osłon

Kontynuując temat obiektywizmu, czysto technicznie Gears of War nie jest grą, która pod względem mechaniki rzuca na kolana. Ba, przez wszystkie kolejne części wiele z nich kompletnie się nie zmieniło. Dokładnie tak samo wygląda strzelanie, większość broni jest taka sama, taki sam jest system strzelania, osłon, samo strzelanie… Zmiany są kosmetyczne, a mimo wszystko, to nadal, niezmiennie dostarcza tyle samo ogromnej rozrywki.

Przyjęło się, że to Gears of War jest pierwowzorem systemu osłon i jest to oczywiście bzdura, bo system osłon po raz pierwszy debiutował w WinBack z 1999 rok. Tak, Gears of War doprowadził do popularyzacji tego systemu i później każdy chciał mieć go u siebie. Wystarczy powiedzieć, że system strzelania z Mass Effect 2 i 3 to niemal 1:1 jego kopia.

W Gears of War gramy 4-osobowym zespołem. Czasem rozdziela się na dwie pary, ale przez zdecydowaną większość gry mamy trzech kompanów. Są oni zaprogramowani tak, aby niespecjalnie nam pomagać, ale też żeby sprawiać wrażenie, że aktywnie uczestniczą w walce. Co faktycznie się sprawdza i takie wrażenie sprawia. Rozgrywka dzieli się na krótką eksplorację, która stanowi przerywnik w pacyfikowaniu kolejnych grup przeciwników.

System strzelania opiera się głównie na wspomnianych zasłonach. Nasz bohater jest przyklejony do każdej ściany lub murku na swojej drodze i to głównie zza zasłon wystrzeliwujemy nieskończone ilości pocisków. Głównie wykorzystując do tego najlepszy rodzaj broni – karabin Lancer. Wiecie, to ta broń z piłą łańcuchową na końcu i tak, piłę wykorzystujemy do przecinania wrogów oraz niszczenia niektórych elementów otoczenia. To Lancer zapewnia najbardziej precyzyjny ostrzał (pomijając bardzo wolny karabin snajperski), ciągły ogień i bardzo minimalny odrzut. Inne bronie nam tego nie dają.

Wrogowie też chowają się za osłonami, ale w niemal wszystkich przypadkach nawet wtedy możemy ich trafić, bo jakaś część ich ciała zawsze zza zasłony wystaje. Choć oczywiście strzelanie w głowę powala ich najszybciej, ale nie wystarczy do tego jeden strzał, chyba że strzelamy ze snajperki.

Brzmi nudno, prawda? Robimy ciągle to samo, strzelamy tak samo, korzystamy głównie z jednej broni, bo jest najlepsza… To czym tu się tak jarać?

Czytaj też: Pozycja obowiązkowa. Wszyscy ciągle mówią o tej grze wideo, a ona sama zniechęca do grania

O co chodzi w Gears of War?

Gears of War wciąga wieloma elementami. Tak, również rozgrywką, bo jak schematycznie by to nie brzmiało, daje ona ogrom satysfakcji, ale tutaj bardzo ważne jest wiele innych elementów.

Historia jest ciekawa, ale mam wrażenie, że służy ona głównie do przeciągania serii. W pierwszej części gry dowiadujemy się, że ludzkość zostaje zaatakowana przez tajemniczych przybyszów, którzy nagle wyszli dosłownie spod ziemi. Aby się bronić, ludzie musieli użyć broni masowego rażenia, co doprowadziło do śmierci miliardów z nich. Ci, którzy przeżyli, na ruinach świata toczą nierówną walkę z wrogiem, o którym tak naprawdę niewiele wiadomo. Wielu szczegółów dowiadujemy się dopiero w kolejnych częściach gry. Podobnie jak poznajemy z czasem historię Marcusa Fenixa, czyli głównego bohatera serii (do czasu). W pierwszej części wiemy tylko tyle, że to legendarny żołnierz, który z niewyjaśnionych powodów popadł w konflikt z dowództwem i trafił do więzienia. Z którego na starcie gry zostajemy uwolnieni i ruszamy ratować świat.

Świat przedstawiony w grze, choć w ruinie, jest piękny. Ogromne budynki, rzeźby, majestatyczne wnętrza. Trudno powiedzieć, w jakim roku toczą się wydarzenia, bo z jednej strony mamy wysoko rozwiniętą technologię, z drugiej w grze nie mamy przeszkolonych wieżowców w centrach miast, a budowle, które trudno określić inaczej niż – epickie.

Jak przy epickości jesteśmy, epickie jest udźwiękowienie gry. Odgłosy pola walki, genialny dubbing oraz muzyka, która pojawia się tu bardzo rzadko, głównie w formie krótkich sekwencji, które zostają w głowie na bardzo długo.

Ogromną zaletą gry są postaci. Nie tylko główny bohater, ale w zasadzie każda postać, którą spotykamy w grze, która ma do powiedzenia więcej niż dwa zdania, to starannie przygotowana osoba, która zwyczajnie zostaje w pamięci. Nawet, jeśli mówimy o krótkim epizodzie, to z pewnością będzie to epizod zapamiętany.

Czytaj też: ROG Ally X w akcji. Sprawdziłem, czy granie na pecetowym handheldzie ma sens

Gears of War: Reloaded, czyli Gears of War na PlayStation 5 i znacznie więcej

Co dostajemy w odświeżonej po raz dragi grze. Oczywiście usprawnienia, przede wszystkim graficzne. Nowe tekstury, cienie, oświetlenie, odbicia, rozdzielczość podniesiona do 4K, Dolby Atmos, Dolby Vision, a w przypadku PlayStation 5 60 klatek w single playerze i 120 w multi. Na konsoli Sony mamy też dźwięki płynące z kontrolera. Przykładowo podczas rozmów przez radio, naszego rozmówcę słyszymy właśnie z pada i to w ciekawy sposób poprawia odbiór rozgrywki. Adaptacyjne triggery niestety nie zostały wykorzystane podczas strzelania.

Usprawnienia graficzne widać. Mamy piękny HDR, prawie współcześnie wyglądające oświetlenie i piękne widoki, głównie w tle. Elementy otoczenia wyglądają lepiej, im dalej od nas się znajdują. Z bliska widać, że to nie jest świeża produkcja, niemniej graficzna gra cieszy oko i na PS5 działa bardzo płynnie przez praktycznie cały czas.

Gra jest też bardziej płynna ze względu na usunięte ekrany ładowania. Faktycznie jest to relikt przeszłości i brak ekranów ładowania z jednej strony dodaje nam nieco filmowego odbioru gry, z drugiej cały czas utrzymuje nas w centrum akcji i napisałbym, że nie daje wytchnienia, ale w Gears of War jest sporo momentów, w których możemy na chwilę przystopować i porozglądać się po otoczeniu.

Wersja Reloaded zawiera dosłownie wszystko, co do tej pory pojawiło się w Gears of War. Nowy akt kampanii, wszystkie dodatki, do tego mamy grę na podzielonym ekranie, pełny cross-play oraz przenoszenie postępów pomiędzy platformami. Z kolei gracze komputerowi dostają wsparcie dla szerokich monitorów.

Czytaj też: VRR w ekranie, czyli sekret złudnie płynnego obrazu na handheldach

W Gars od War można grać bez końca. Remake numer trzy dla konsol kolejnej generacji się należy!

Trudno jest powiedzieć coś więcej o grze, o której wiemy praktycznie wszystko. Gears of War to wręcz legendarny tytuł przez lata kojarzony głównie z Xboxem, z którym teraz mogą muszą zapoznać się wszyscy. Czy odświeżenie gry po raz drugi można nazwać skok na kasę? Tak, ale w tym przypadku nie do końca, bo debiut Gears of War na PlayStation 5, choć po 17 latach, to duże wydarzenie.

Odświeżona wersja gry jest zwyczajnie bardzo dobra. Daje nam to, czego po remake’u możemy się spodziewać – znaną treść w odświeżonej, usprawnionej i lepiej działającej oprawie. To wszystko w połączeniu z wybitną grą, jaką jest Gears of War gwarantuje nam godziny emocji, które są wręcz obowiązkowe do ogrania przez każdego gracza.

Przeczytaj źródło