Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
- Kiedyś spiker na zawodach pucharu świata wspomniał o zawodniku z Australii, który jest wielokrotnym medalistą paralimpijskim. Startował w klasie T38. Dzięki niemu dowiedziałem się, że w parasporcie istnieje kategoria dla schorzeń neurologicznych – opowiadał Bartosz Sienkiewicz.
ZOBACZ TAKŻE: Jeden mityng, dwa rekordy świata. Co za wyniki! (WIDEO)
Ten zawodnik to Evan O’Hanlon, pięciokrotny mistrz paralimpijski w biegach sprinterskich, a także reprezentant Australii w… bobslejach. Spiker mówił o nim na zawodach bobslejowych właśnie, a Bartosz Sienkiewicz był wówczas członkiem polskiej kadry w tej dyscyplinie.
Start do ślizgu
Młody człowiek z Mieszkowa w Wielkopolsce wiedział, że istnieje sport osób z niepełnosprawnościami, nie dokopał się jednak do informacji, że jest w nim miejsce także dla niego. Nie uzyskał jej także od trenera, a przecież od 13. roku życia uprawiał lekkoatletykę. Szło mu bardzo dobrze. Biegał głównie dystans 200 metrów, a "setkę" pokonywał w czasie 11 sekund.
Od pewnego momentu nie było już jednak postępu w wynikach, skończył więc ze startami na bieżni. Nie zerwał ze sportem. Odnalazł się w dość nietypowej, jak na polskie warunki, dyscyplinie – bobslejach.
- Miałem trochę doświadczenia w bieganiu, więc padło na bobsleje. Kiedyś na YouTubie widziałem transmisję z zawodów młodzieżowych i zobaczyłem zawodnika z Polski, więc się zgłosiłem na testy. W tym czasie kadra seniorska była w rozsypce, tak można powiedzieć, robili więc nabory, żeby spróbować reaktywacji. Idealnie się to wpisało w mój poziom sportowy - tłumaczył.
Przygotowanie sprinterskie to w bobslejach rzecz nie do przecenienia. Start do ślizgu musi być bardzo dynamiczny. Do tego Bartosz Sienkiewicz przeszedł odpowiedni trening i wkrótce zaczął reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej w dwójce i czwórce bobslejowej. W 2023 r. udało mu się nawet zdobyć srebro mistrzostw Europy do lat 23. Ściganie się wśród seniorów to jednak zupełnie co innego. Tam prym wiodą kraje o dużo większych tradycjach, a w Polsce nie ma nawet profesjonalnego toru. Do tego pojawiła się kontuzja, potem małe niesnaski i Sienkiewicz poważnie myślał o tym, by w ogóle skończyć ze sportem.
Przekroczyć 7 metrów
To wtedy usłyszał o sporcie paralimpijskim. Okazało się, że spełnia kryteria, by startować w klasie T38. Próbował sprintów, ale okazało się, że predyspozycje szybkościowe, wraz z kilkuletnim treningiem bobslejowym, najlepiej sprawdzają się w skoku w dal. I to jak!
Wśród osób z niepełnosprawnościami startuje od końca 2024 r., a jego wynik z lipcowych mistrzostw Polski (6,83 m) spokojnie dałby mu złoty medal igrzysk paralimpijskich w Paryżu. Tam najlepszy z zawodników skoczył aż o 31 cm bliżej. Jasne, że we Włocławku i w Paryżu skakano w różnych warunkach, igrzyska to też inne obciążenia psychiczne, trudno jednak nie zauważyć ogromnego potencjału.
Sienkiewicz chciałby przekroczyć 7 metrów, i to już w tym sezonie. Ma dopiero 24 lata, dlatego celuje w starty zarówno na igrzyskach w Los Angeles za trzy lata, jak i w Brisbane w 2032 r. Może tam będzie miał możliwość spotkać zawodnika, dzięki któremu trafił do sportu paralimpijskiego?
Najwyższa liczba w historii
Na razie trenuje u Zbigniewa Lewkowicza, spod którego ręki wyszło już wielu mistrzów paralimpijskich.
- To młody chłopak z dużym potencjałem. Przy takim rozwoju, może być kandydatem do medalu na igrzyskach paralimpijskich w Los Angeles – uważa trener.
Jego GZSN Start Gorzów Wlkp. wygrał klasyfikację medalową 53. Paralekkoatletycznych Mistrzostw Polski – z 45 krążkami, w tym 23 złotymi.
- Taka liczba w historii klubu chyba jeszcze nie padła. Uważam, że zawody były na bardzo wysokim poziomie. Jeżeli chodzi o zawodników gorzowskich, to na pewno wszyscy ci, którzy zdobywali złote medale lub robili rekordy życiowe, zwrócili uwagę dobrą formą i świetnym przygotowaniem do tej imprezy. W niektórych przypadkach rekordy życiowe okraszone były rekordami świata czy Europy – nie ukrywał satysfakcji trener Lewkowicz.
Wynik 6,83 m w skoku w dal (klasa T38) Sienkiewicza oznaczał właśnie rekord Starego Kontynentu. Z kolei Artur Krzyżek (T71) ustanowił trzy rekordy świata we frame runningu: na 100 (20,71 sek.), 200 (42,82) i 400 metrów (1.37,09). Czwarty rekord świata (T72) dołożyła Magdalena Andruszkiewicz (33,83 sek. na dystansie 200 metrów).
Ile medali w New Delhi?
Zadowolenia z występów reprezentantów Polski nie ukrywa Przemysław Radkiewicz, trener kadry paralekkoatletycznej.
- Ten sezon jest długi, bo zaczęliśmy go pod koniec kwietnia w Marrakeszu, a kończymy na początku października w New Delhi, więc te mistrzostwa Polski są w okresie przejściowym pomiędzy początkiem sezonu a najważniejszym startem. One kończą pierwszą część sezonu i teraz rozpocznie się etap przygotowań do mistrzostw świata, na które zamierzamy zabrać około 30 osób - podkreślił.
Osiągane w tej części sezonu wyniki pozwalają zaryzykować dość ogólną prognozę startu na mistrzostwach świata.
- To zależy od wielu czynników, na dziś mamy bodajże sześć pierwszych miejsc rankingowych, a około 12 miejsc jest w pierwszych trójkach w rankingach. Można powiedzieć, że połowa z tych zawodników powinna mieć medale, czyli możemy liczyć pewnie na 6-8 medali. Wszystko zależy od tego, kto do Indii przyleci, bo to jest rok poolimpijski, więc różnie federacje potraktują te mistrzostwa, do tego start jest w dosyć egzotycznym kraju. Najważniejsze jednak, że ci, na których liczymy, są zdrowi, co w naszym sporcie nie jest takie oczywiste. Są zdrowi, więc albo utrzymują formę, albo idzie ona do przodu – mówił trener Radkiewicz.
Informacja prasowa