Rodzice grozy z Przemkowa przed sądem. Szokujące zeznania matki oskarżonej

1 dzień temu 4

Data utworzenia: 27 sierpnia 2025, 6:30.

Od kilku miesięcy przed Sądem Okręgowym w Legnicy toczy się proces Marcina G. i Moniki M., rodziców oskarżonych o katowanie własnych synów. Piekło niespełna 2-letniego Filipka i jego młodszego braciszka Piotrusia miało trwać niemal od urodzenia. We wtorek (26 sierpnia) zeznania składała matka, brat oskarżonej i psycholog, która wówczas pracowała w Ośrodku Pomocy Społecznej w Przemkowie. Okazuje się, że rodzina oskarżonej nigdy nie poznała dzieci.

Na kolejnej rozprawie zeznawali bliscy oskarżonej Moniki M. i psycholog z Ośrodka Pomocy Społecznej w Przemkowie na Dolnym Śląsku. Foto: Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Sprawa wyszła na jaw 28 lutego 2024 r. po tym, jak Piotruś kolejny raz pobity stracił przytomność i przestał oddychać. Na miejscu pojawiło się pogotowie. Reanimacja malca trwała około 30 min. Po przywróceniu czynności życiowych chłopiec w skrajnie ciężkim stanie trafił do specjalistycznego szpitala w Zielonej Górze.

Bracia decyzją sądu w Głogowie trafili do rodzin zastępczych. Młodszy z braci wymagał specjalistycznej całodobowej opieki. Po niespełna trzech tygodniach pobytu w nowej kochającej rodzinie ponownie trafił do szpitala. Mimo heroicznego wysiłku 20 maja serce Piotrusia († 5 mies.) przestało bić.

Kontynuacja procesu rodziców grozy z Przemkowa. Szokujące zeznania matki oskarżonej

Podczas kolejnej rozprawy zeznania składali bliscy oskarżonej Moniki M. Na pytania sądu odpowiadała również psycholog z Ośrodka Pomocy Społecznej w Przemkowie. Zgromadzonym na sali towarzyszyły ogromne emocje.

— Przez cztery lata córka nie odwiedzała ani nie dzwoniła do mnie. Ja wtedy nie wiedziałam gdzie, oni mieszkali. W stosunku do dzieci Marcin źle się zachowywał. Ona sama musiała bawić dzieci — zeznała Irena M., matka oskarżonej. — Monika nie miała skłonności do zachowań agresywnych — dodała. Rodzina oskarżonej nie zdążyła poznać chłopców.

Zeznania składał także brat Moniki, matki biologicznej dzieci. — Wiem, że moja siostra była w związku z Marcinem G. Siostra przyjeżdżała do nas po tym, jak została pobita przez Marcina. To było cztery lata temu, siedem, może osiem razy. Wtedy jeszcze nie miała dzieci — zeznał przed sądem Mariusz M., brat oskarżonej. — Miała siną buzię, różne obrażenia szyi, głowę miała całą w sińcach — kontynuował świadek. — O dzieciach, dowiedzieliśmy się wtedy z telefonu, jak wysłała starszej siostrze zdjęcia. O śmierci młodszego dziecka poinformowała nas policja i pytali, czy pochowamy dziecko. Moja starsza siostra znalazła w internecie artykuł o tym, że młodsze dziecko zmarło. Ja nigdy nie widziałem dzieci — dodał na koniec.

Na koniec zeznania składała również psycholog z Ośrodka Pomocy Społecznej w Przemkowie. — Z panią Moniką i panem Marcinem miałam spotkania w OPS w Przemkowie, gdzie pracowałam w punkcie konsultacyjnym jako psycholog. Pierwszy razy pani M. była sama, na drugim spotkaniu byli oboje, a na trzecim pan G. był sam. Te spotkania miały miejsce z tego powodu, że w rodzinie była wdrożona procedura niebieskiej karty z powodu przemocy i dotyczyła pana G. — zeznała pani psycholog.

— W połowie listopada było kolejne spotkanie, na które przyszli pan Marcin i pani Monika ze starszym dzieckiem, ponieważ nadal była w ciąży. Miałam wrażenie, że przy panu G. była taka bardziej wycofana, małomówna. Pan G. podczas spotkania był arogancki, względem pani Moniki. Kilka razy użył wulgaryzmów, ale się reflektował i za chwilę przepraszał za nie. Wzbudziło mój niepokój to, jak posadził na stole starszego synka. Poprosiłam, żeby zdjął go ze stołu, ponieważ jest to niebezpieczne. Na moją prośbę zdjął dziecko i wziął i posadził na kolanach. Rozmowa była taka bardziej wspierająca i zachęcająca do dalszych konsultacji — kontynuowała zeznania.

— Później pan G. był sam, w grudniu, przed świętami. Pani M. była wówczas kilka dni po porodzie. Wtedy pan Marcin narzekał, że jest zmęczony i niewyspany. Skarżył się na partnerkę, że nic nie robi w domu i tylko trwoni pieniądze. Rozmowa była o tym, że takie są uroki, jak jest się rodzicem maluszka. Pamiętam, że rozmowę zaczęłam od gratulacji narodzin syna i wtedy pan G. powiedział, że nie ma czego gratulować, bo jest przemęczony całą sytuacją — wyjaśniła pani psycholog. — To było nasze ostatnie spotkanie — dodała na koniec.

Kolejna rozprawa połowie października. Monice M. i Marcinowi G. grozi długoletni pobyt za kratkami.

Więcej o sprawie:

Mieli skatować własne dzieci. To, co zrobili podczas rozprawy, przechodzi ludzkie pojęcie

Jest oskarżony o katowanie synów. "Zachowuje się, jakby był w sanatorium"

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Monika M., matka biologiczna Filipa i Piotrusia.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Irena M., matka oskarżonej.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Pani prokurator podczas rozprawy.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Bestialsko zakatowany Piotruś.

/11

Piotr Wierzbicki / Fakt.pl

Piotruś, był w bardzo ciężkim stanie.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Matka oskarżonej Moniki M.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Matka oskarżonej podczas składania zeznań.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Monika M. na ławie oskarżonych.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Monika M. podczas kolejnej rozprawy.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Z uwagą się przesłuchiwała jak zeznawali świadkowie.

/11

Piotr Wierzbicki / newspix.pl

Oskarżona ma obrońcę z urzędu.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Newsletter

Najlepsze teksty z Faktu! Bądź na bieżąco z informacjami ze świata i Polski

Zapisz się

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas!

Napisz list do redakcji

Przeczytaj źródło