Rzucili iskrę, silnik ruszył. Optymistyczne prognozy dla Niemiec

15 godziny temu 9
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Największa gospodarka UE zaczęła łapać wiatr w żagle już w pierwszych miesiącach tego roku. Niemiecki produkt krajowy brutto (PKB), najpopularniejsza miara aktywności w gospodarce, w I kwartale 2025 r. zwiększył się o 0,4 proc. w stosunku do ostatniego kwartału 2024 r. (po oczyszczeniu z wpływu zmian o charakterze sezonowym). To najlepszy wynik od ponad dwóch lat.

Gdyby takie tempo wzrostu się utrzymało, w całym 2025 r. PKB Niemiec zwiększyłby się o 1,7 proc. – najbardziej od 2017 r., jeśli pominąć 2021 r., gdy w całej Europie nastąpiło odbicie aktywności ekonomicznej po recesji spowodowanej pandemią. Dla porównania, w poprzednich dwóch latach aktywność nad Renem malała w tempie około 0,2 proc. rocznie.

To, że największa gospodarka UE w najbliższych kwartałach utrzyma się na ścieżce tak szybkiego rozwoju, jest mało prawdopodobne. Niektóre z sił, która napędzały wzrost PKB Niemiec na początku roku, już wygasają. Dotyczy to choćby przejściowego wzrostu zamówień w tamtejszym przemyśle, związanego z obawami, że zaostrzenie polityki celnej przez Donalda Trumpa utrudni eksport z Europy do USA. Ale rokowania Niemiec na kolejne lata od dawna nie były tak dobre.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Brzoska: Za 2 lata AI zastąpi 25 proc. zawodów

"Tektoniczna zmiana" stała się faktem

Fala rewizji w górę prognoz dla niemieckiej gospodarki ruszyła na dobre pod koniec czerwca, gdy koalicyjny rząd Friedricha Merza uzgodnił projekt budżetu na 2025 r. i plan fiskalny na kolejnych kilka lat. To przypieczętowało zmianę w podejściu Berlina do polityki fiskalnej. Wcześniejszą nadmierną wstrzemięźliwość postrzegano jako jeden z najsilniejszych gospodarczych hamulców nad Renem.

Plan zakłada m.in. zwiększenie wydatków na obronność z 2 proc. PKB w 2024 r. do 3,5 proc. PKB w 2029 r. Będzie to oznaczało wzrost budżetu na ten cel z około 33 mld euro w ubiegłym roku do 126 mld euro za cztery lata. Pieniądze te, łącznie około 500 mld euro, Berlin pożyczy na rynku finansowym. Kolejnych 300 mld euro pożyczek zaciągnie na inwestycje infrastrukturalne. Łącznie na te dwa cele w ciągu zaledwie kilku lat niemiecki rząd przeznaczy równowartość 20 proc. dzisiejszego PKB.

Deficyt sektora finansów publicznych w Niemczech (niebieska liniDeficyt sektora finansów publicznych w Niemczech (czerwona linia) od 20 lat ani razu nie był większy niż we Francji (niebieska linia) © OECD | OECD

Już w 2026 r. deficyt sektora finansów publicznych Niemiec zwiększy się prawdopodobnie do blisko 4 proc. PKB i utrzyma się na tym poziomie do 2029 r. Tymczasem w minionych dwóch dekadach taką dziurę w budżecie niemiecki rząd miał tylko dwa razy: w kryzysowych latach 2010 i 2020. Konsekwencją będzie wzrost długu publicznego Niemiec, który w ostatnich latach malał – z 62,5 proc. PKB w minionym roku do około 70 proc. PKB pod koniec dekady.

To jest impuls, który jeszcze na początku roku byłby nie do pomyślenia. Jak na niemieckie standardy, to polityka 'stawania na uszach' – napisali w niedawnej analizie ekonomiści z Deutsche Banku.

– Niemiecki bodziec fiskalny może zmienić reguły gry nie tylko w Niemczech, ale też, choć w dużo mniejszym stopniu, w sąsiednich krajach – mówił Holger Schmieding, główny ekonomista banku Berenberg, podczas webinaru na temat "fiskalnej bazooki", jak wcześniej określił poluzowanie polityki budżetowej nad Renem.

Wydatki publiczne przykryją efekty wojny handlowej

Decyzje Berlina skłoniły do zmiany prognoz m.in. ekonomistów z banku Goldman Sachs, którzy oczekują obecnie, że:

  • w tym roku aktywność w niemieckiej gospodarce zwiększy się o około 0,4 proc.,
  • w 2026 r. o 1,4 proc.,
  • a w 2027 r. o 1,8 proc.

Z kolei analitycy z Deutsche Banku w zaktualizowanym pod koniec czerwca scenariuszu zakładają, że PKB Niemiec zwiększy się w tym roku o 0,5 proc., ale w przyszłym już o 2 proc., a w 2027 r. o 1,5 proc.

Ekonomiści z Deutsche Banku wieszczą koniec Ekonomiści z Deutsche Banku wieszczą koniec stagnacji nad Renem. W ostatnich latach gospodarka Niemiec była w trybie "start-stop" © Licencjodawca | Deutsche Bank

W obu tych przypadkach nowe prognozy są tylko nieco wyższe od dotychczasowych, formułowanych w poprzednich miesiącach, ale wynika to z tego, że ekonomiści z Goldman Sachsa i Deutsche Banku już wcześniej oczekiwali poluzowania polityki fiskalnej przez gabinet Merza. Formalne decyzje pozwoliły im tylko doprecyzować scenariusze wzrostu wydatków publicznych.

O tym, jak przełom w polityce budżetowej Niemiec wpłynie na gospodarkę, teoretycznie więcej mogłoby powiedzieć porównanie nowych prognoz ekonomistów do scenariuszy, które w ogóle nie uwzględniały zmian w polityce budżetowej i gospodarczej rządów, czyli formułowanych pod koniec ubiegłego roku.

Problem w tym, że tamte scenariusze nie uwzględniały również negatywnego wpływu na gospodarkę Niemiec niepewności związanej ze zmianami polityki celnej USA. Dotyczy to w szczególności oczekiwań na 2025 r., które nawet dziś pozostają niższe niż przed amerykańskimi wyborami prezydenckimi z listopada 2024 r.

Precyzyjne oszacowanie tego, jak plan finansowy gabinetu Friedricha Merza wpłynie na aktywność w niemieckiej gospodarce znaleźć można w nowym opracowaniu Bundesbanku, czyli tamtejszego banku centralnego. Ekonomiści z tej instytucji szacują, że od dzisiaj do końca 2027 r. zwiększone inwestycje w infrastrukturę i obronność podwyższą roczne tempo wzrostu PKB średnio o 0,75 pkt proc.

Z polskiej perspektywy nawet te nowe, wyższe prognozy, na pierwszy rzut oka nie robią wrażenia. Co więcej, nie są szczególnie imponujące nawet jak na niemieckie standardy. Przykładowo, w ciągu pięciu lat przed wybuchem pandemii Covid-19 w 2020 r. realny PKB Niemiec rósł średnio w tempie 1,8 proc. rocznie. Tymczasem ekonomiści z Deutsche Banku sądzą, że w latach 2025-2029 przeciętne tempo wzrostu wyniesie 1,2 proc. Analitycy z banku Berenberg oceniają z kolei, że do końca dekady niemiecki PKB może rosnąć w tempie około 1,3 proc. rocznie.

Najsilniejszy hamulec nie odpuszcza

Na tle prognoz, które nie uwzględniały rozluźnienia polityki fiskalnej nad Renem, poprawa perspektyw tamtejszej gospodarki jest zauważalna. Przykładowo, jesienią 2024 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy zakładał, że w latach 2025-2029 wzrost PKB Niemiec będzie wynosił średnio około 0,9 proc.

Obecnie zanosi się na to, że będzie o 0,3-0,4 pkt proc. szybszy – mimo, że scenariusz MFW nie uwzględniał negatywnych efektów wojny handlowej.

Ta różnica oznacza, że w 2029 r. PKB będzie o 1,5-2 proc. wyższy niż byłby, gdyby realizował się scenariusz MFW, w którym Berlin trzymałby się konserwatywnej polityki budżetowej, ale w globalnym handlu panowałaby lepsza koniunktura. Jak na historyczną "zmianę reżimu fiskalnego", o której mówią ekonomiści, te efekty mogą wydawać się znikome.

Wyjaśnieniem tego paradoksu jest malejące tempo tzw. potencjalnego wzrostu niemieckiej gospodarki, czyli możliwego do osiągnięcia przy pełnym wykorzystaniu mocy wytwórczych (kapitału i pracy). W ocenie ekonomistów z Deutsche Banku wynosi ono obecnie zaledwie 0,5 proc. rocznie – co wynika przede wszystkim ze starzenia się ludności Niemiec i kurczenia się populacji osób w wieku produkcyjnym.

Planowane inwestycje w infrastrukturę i obronność, poprzez wpływ na produktywność pracy, mogą podwyższyć stopę potencjalnego wzrostu może do 1 proc., ale nie usuną kluczowego strukturalnego hamulca gospodarki: malejącej podaży pracy – ocenia zespół Robina Winklera, głównego ekonomisty Deutsche Banku w Niemczech.

– Potrzebne byłyby istotne reformy strukturalne, aby gospodarka mogła utrzymać wzrost PKB w okolicy 2 proc. – dodają ekonomiści Deutsche Banku. Brak tych reform oznaczałby, że działania stymulacyjne niemieckiego rządu, mające na celu podtrzymanie wysokiego tempa wzrostu PKB, groziłyby przegrzaniem gospodarki. Przejawiałoby się to m.in. wzrostem inflacji.

Rząd Friedricha Merza zapowiedział wprawdzie pewne reformy, które mają złagodzić problem deficytu pracowników, np. zwolnienie z podatku wynagrodzeń za nadgodziny oraz wprowadzenie dodatkowej kwoty wolnej od podatku dla osób pracujących po przekroczeniu wieku emerytalnego. To jednak, jak zgodnie oceniają ekonomiści, nie wystarczy, aby podwyższyć potencjalne tempo wzrostu Niemiec powyżej 1 proc.

Niektórzy, jak Oliver Rakau, główny ekonomista ds. Niemiec w Oxford Economics, obawia się wręcz, że ograniczenia podaży pracy, szczególnie widoczne np. w sektorze budowlanym, uniemożliwią rządowi realizację części z ambitnych planów inwestycyjnych.

Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl

Przeczytaj źródło