Ciął tak, jakby chciał odciąć jej głowę. Poderżnął gardło, przeciął struny głosowe. Marika ma też blizny na rękach, bo próbowała się osłonić. – Gdy nóż się złamał, wziął drugi. Później wcisnął ciało między tuje przy domu – mówi Marzena Suska, mama Mariki.
Był przekonany, że żona nie żyje. Zadzwonił do brata: "Zabiłem Marikę, zabierz dzieci". Pojechał na tory, rzucił się pod pociąg. To była ostatnia niedziela maja, wieczór.
Niedziela wrześniowa, rano, Gdańsk: policja przyjeżdża na zgłoszenie awantury domowej. Przed domem stoi mężczyzna w zakrwawionej bieliźnie. W domu zwłoki jego partnerki. Biegli naliczą kilkadziesiąt ran kłutych i ciętych. Kobieta ginie na oczach dzieci – jedno ma rok, drugie trzy lata.
Sprawa wcześniejsza: w Sierakowie Słupskim mąż zadaje żonie pięć ciosów siekierą, trafia w głowę i plecy, jednym uderzeniem łamie kręgosłup. Robi to na działce, przy grillu i znajomych. Na oczach sześcioletniej córki oraz czteroletniego syna.