Trump dał Putinowi jeszcze 50 dni. Tyle może potrwać obecna faza rosyjskiej ofensywy

2 dni temu 5
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Donald Trump - mimo dotychczasowej ostrożności wobec angażowania USA w wojnę w Ukrainie - ogłosił 14 lipca szereg decyzji, które mogą zmienić dynamikę wsparcia dla Kijowa. Po spotkaniu z szefem NATO Markiem Ruttem zapowiedział m.in. przekazanie Ukrainie kolejnych zestawów systemu obrony powietrznej Patriot oraz możliwość nałożenia tzw. wtórnych sankcji na Rosję. Co więcej, jak donosi portal Axios, prezydent USA rozważa także wysłanie Ukrainie dalekozasięgowej broni ofensywnej - co jeszcze niedawno wydawało się nie do pomyślenia.

Według źródeł amerykańskich i europejskich na zmianę nastawienia Trumpa miała wpłynąć jego rozmowa z Władimirem Putinem z początku lipca. Rosyjski przywódca miał wyraźnie zasugerować, że w nadchodzących tygodniach planuje pełną eskalację wojny i dąży do całkowitego zajęcia czterech okupowanych ukraińskich obwodów. To - według relacji Axios - miało rozsierdzić Trumpa i popchnąć go ku bardziej zdecydowanym działaniom. Co o tym sądzą ukraińscy eksperci?

Zobacz wideo Jeśli Trump wstrzyma pomoc dla Ukrainy, straci narzędzia nacisku na Kijów

Eksperci z Kijowa: Trump kieruje się interesem, nie solidarnością

Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to sygnał ostatecznego "ocieplenia" relacji między Trumpem a Kijowem, wielu analityków podkreśla, że motywacje prezydenta USA są przede wszystkim pragmatyczne, a nie oparte na solidarności czy ideowej jedności z Ukrainą.

W rozmowie z portalem RBK-Ukraina politolog i ekspert ds. międzynarodowych Maksym Neswitajłow zauważył, że konkretów w deklaracjach Trumpa wciąż jest bardzo niewiele. - Bez wątpienia dla Ukrainy to są dobre wiadomości, ale mówimy o ogólnikach. Ze słów Trumpa niewiele wynika - są niejednoznaczne, niespójne, a momentami wręcz sprzeczne - ocenił. Jego zdaniem najwięcej przejrzystości wniósł sekretarz stanu Marco Rubio, który ujawnił, że uzbrojenie - zwłaszcza systemy Patriot - miałyby trafić do Ukrainy od europejskich partnerów, a oni z kolei mieliby je "odkupić" później w USA.

- Można go nawet pochwalić za skuteczny biznes, ale nie za strategię wspierania sojusznika w czasie wojny - mówi ekspert. Dodaje, że USA w ten sposób wzmacniają swój przemysł zbrojeniowy, ale przedstawiają to jako gest pomocy Ukrainie. - To czysty zysk dla Ameryki, a przy okazji sposób na pozycjonowanie się jako globalny lider wsparcia. Ale to wszystko jest transakcją, nie solidarnością - wyjaśnia.

Neswitajłow odniósł się także do zmieniającego się stosunku Trumpa do Władimira Putina. - To nie jest tak, że Trump nagle zrozumiał zagrożenie ze strony Rosji. On po prostu się przeliczył. Liczył, że da się dogadać z Putinem, a teraz, kiedy ten wyraźnie nie chce żadnego kompromisu, Trump przechodzi do planu B - tłumaczy. Ekspert zaznacza jednak, że Trump nadal nie rozumie fundamentalnego celu wojny Putina - zniszczenia Ukrainy jako państwa i narodu.

Z kolei na antenie telewizji FREEDOM ukraiński politolog Bohdan Ferens określił działania Trumpa jako klasyczny przykład kalkulacji politycznej. - To nie jest żadna przyjaźń z Ukrainą. To interes, z którego Stany Zjednoczone mają wyjść wzmocnione - powiedział. Jego zdaniem obecna retoryka Trumpa przypomina narrację Joe Bidena, ale z tą różnicą, że nowy-stary prezydent USA przenosi ciężar finansowania pomocy wojskowej na Europę.

Politolog przypomina, że Trump już podczas swojej pierwszej kadencji rozpoczął dostawy uzbrojenia do Ukrainy - m.in. systemów Javelin - ale teraz jego podejście stało się znacznie bardziej interesowne. - On widzi w tym szansę na wsparcie amerykańskiej gospodarki, stworzenie miejsc pracy, a przy okazji wywarcie presji na Putina - mówi.

Ekspert uważa, że Trump wcale nie miał problemu z dostarczaniem Ukrainie broni wcześniej - chodziło wyłącznie o formę i interes. - To nie zmiana wartości, tylko zmiana strategii. Trump nadal działa w logice dealu - tylko teraz inaczej wyliczył, co mu się bardziej opłaca - mówi ekspert.

"Dla Ukrainy oznacza to 50 dni dalszego zabijania"

Wiktor Szlinczak, szef Instytutu Polityki Światowej, zauważył, że zapowiedziany z pompą "wielki występ" Trumpa pozostawił raczej więcej pytań niż odpowiedzi. - To wygląda, jakby przemówienie przepisano w ostatniej chwili. Pomysł z 17 systemami Patriot brzmi mało realistycznie, skoro USA mają ich ogółem około 60. Czy naprawdę przekażą nam jedną czwartą całej dostępnej liczby? Bardzo wątpliwe - pisze Szlinczak.

Jego zdaniem bardziej niż realne działania mamy do czynienia z próbą symbolicznego balansu między Chinami a Rosją. - Trump mówi: ‘Nie pozwolimy Ukrainie przegrać’. To odpowiedź na chińską deklarację: ‘Nie pozwolimy Rosji przegrać’. To nie przyjaźń - to geopolityczna kalkulacja - uważa ekspert.

Podobnie sceptyczny jest dziennikarz, a obecnie żołnierz, Petro Szuklinow, który zwrócił uwagę na to, że Trump dał Putinowi kolejne 50 dni - dokładnie tyle, ile może potrwać obecna faza rosyjskiej ofensywy. - Trump nie zrobił nic konkretnego. Wstrzymał pomoc wojskową i teraz mówi o możliwości sprzedaży broni - a nie o jej przekazaniu. I to wszystko jeszcze w trybie warunkowym. Dla Ukrainy oznacza to 50 dni dalszego zabijania - napisał Szuklinow.

Z kolei politolog i były doradca rz?du Wadym Denysenko przyznaje, że nastroje wśród ekspertów są bardzo krytyczne, ale nawołuje do chłodnej analizy. - Dwa tygodnie temu wszyscy przeklinali Trumpa za brak broni. Teraz, gdy mówi o sprzedaży, słyszymy, że to za mało. Jasne, że to nie idealny scenariusz, ale to coś - pisze.

- Trump nie śpieszy się z sankcjami, bo czeka na ruch Europy i Arabii Saudyjskiej. Wie, że nie da się całkowicie wyrzucić Rosji z rynku ropy - ale można ograniczyć jej udział o 15-20 proc. I do tego właśnie dąży Bia?y Dom, choć powoli - mówi ekspert.

Ekspert uważa, że dziś największym problemem nie jest to, czego Trump jeszcze nie zrobił - ale brak jasnego, długofalowego planu wobec Rosji. - To, że nie ma alternatywnej strategii, jest groźniejsze niż brak kolejnego pakietu sankcji - ocenia.

Przeczytaj źródło