"W Polsce będzie boom na piłkę nożną kobiet!". Były selekcjoner nie ma wątpliwości

4 dni temu 14
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Tomasz Lach: Panie trenerze, dlaczego tak długo musieliśmy czekać na debiut Biało-Czerwonych na mistrzostwach Europy ? Dlaczego aż 13 turniejów odbyło się bez naszego udziału ?

Wojciech Basiuk (były selekcjoner reprezentacji Polski): To sytuacja analogiczna z EURO mężczyzn. Jak było w nim osiem drużyn, to nie mieliśmy szans na awans, nie łapaliśmy się. W naszym przypadku przebicie się w wąskim gronem piłkarek do ósemki było niemożliwe. To tak, jak gdybyś chciał polecieć na Marsa w XIX wieku. Kiedy turniej się powiększył, perspektywy gry na nim stawały się bardziej realne.

ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski tego nigdy nie wybaczy?! "Rysa na szkle, której nie da się cofnąć"

Inne czynniki, które umożliwiły ten pierwszy awans, to lepsza organizacja futbolu kobiecego, zbliżenie się do najwyższych standardów i osoba Ewy Pajor, bo to kluczowe, by mieć w zespole kogoś, kto będzie strzelał ważne gole. Czekaliśmy na awans naprawdę długo, ale w końcu się doczekaliśmy.

Czy rozegrane w Szwajcarii mecze pokazały pańskim zdaniem, że Polki zbliżyły się do europejskiej czołówki, czy jednak wciąż do poziomu gry czołówki na kontynencie dużo nam brakuje?

Jesteśmy wciąż daleko od najlepszych, ale trzeba na to spojrzeć szerzej. Kiedyś rajcowaliśmy się, jak nasze 17-latki zdobyły mistrzostwo Europy, a zobaczmy, co teraz robią dziewczyny z reprezentacji U-19. Szwedki się nas boją, jak tylko słyszą nazwisko Kasprowicz (selekcjoner Polski U-19). Przecież one nie wygrały z nami pięciu czy sześciu ostatnich meczów! Już nie wspomnę niedawnego 5:0 dla Polek ze Szwecją (mecz grupowy ME U-19, który odbył się w Tarnobrzegu) - to była masakra. Z Niemkami nasze młode dziewczyny też już wygrywają.

Wracając do meczu inauguracyjnego na EURO z Niemcami, to wydaje mi się, że można było powalczyć o coś więcej. Ogólnie wygląda to tak, że jesteśmy coraz bliżej czołówki. Prawie wszystkie nasze piłkarki występują w europejskich klubach, są rozpoznawalne, mają dobre kontrakty, mogą się całkowicie poświęcić piłce. Za moich czasów w reprezentacji żadna zawodniczka nie występowała za granicą. Dopiero Kasia Kiedrzynek była tą pierwszą. Za kadencji mojego poprzednika, selekcjonera Romana Jaszczaka zagrała bardzo dobrze z Francją, w kolejnych meczach towarzyskim też się pokazała i odważyła się wyjechać. Miała charakter, siłę i poszła do PSG. Pozostałe reprezentantki grały w Polsce. Ja wzorem śp. Franciszka Smudy szukałem zawodniczek w mniej znanych ligach poza Polską.

Dziś Ekstraliga Kobiet jest jaka jest, ale służy przede wszystkim młodym dziewczynom. One się tam otrzaskują i jak widać mają moc i siłę, by grać z rówieśniczkami w Europie. To, że obecnie reprezentacja opiera się na piłkarkach występujących za granicą, ma ogromne znaczenie. W myśl zasady "z kim przestajesz, takim się stajesz’" Grasz z lepszymi, to stajesz się lepszy, nawet jeśli przegrywasz. To wymusza na tobie osiąganie coraz to wyższego poziomu.

Przegrane z Niemcami i Szwecją, zwycięstwo nad Danią, trzecie miejsce w grupie, a wziąwszy pod uwagę bilans - 12. pozycja w turnieju. Tyle mówią suche liczby. Jak Pan oceniłby debiut Polek na EURO?

Trzeba być realistą i pragmatykiem. Uważam, ze szans na wyjście z grupy praktycznie nie było. Trafiliśmy na bardzo silne reprezentacje z państw bałtyckich i już przed turniejem mówiłem, że awans jest misją niemożliwą. Uważam, że dziewczyny grały najlepiej jak potrafiły. Wiedziałem, że ze Szwecją będą wyglądały gorzej ze względu na regenerację i obciążenie fizyczne, jakie stanowił mecz z Niemkami.

Generalnie uważam, że nie było żadnego totalnego wstydu. Nie przegraliśmy tak wysoko jak Walijki czy Portugalki. Jestem pod wielkim wrażeniem Emilii Szymczak. Twarda dziewczyna. Patrzę nie tylko na jej umiejętności piłkarskie, bo błędy popełniała, ale na twarz, na zachowanie się na boisku i widzę taki mental i taki charakter, że aż się chce się oglądać tę zawodniczkę. Ma 19 lat i jest naszą przyszłością.

W zespole U-19 u Marcina Kasprowicza też są dwie-trzy takie piłkarki, więc trzeba je dobrać do kadry, utrzymać te, które w niej są i bez przeprowadzania rewolucji możemy się jeszcze bardziej zbliżyć do najlepszych. Zwycięstwo nad Danią jest potężnym sukcesem. Moja drużyna przegrała z Dunkami 0:6, chociaż u siebie zremisowaliśmy 0:0. W Danii były już wówczas Pernille Harder i Nadia Nadim. To był jeden z najlepszych meczów Polek w tamtych latach. Nasz pierwszy występ w EURO oceniam pozytywnie.

Ewa Pajor chciałaby, aby obecna reprezentacja była inspiracją dla młodych dziewczyn, które marzą o grze w piłkę nożną. Liczy Pan na to, że w Polsce za kilka lat będzie więcej niż 30 tysięcy piłkarek, jakie mamy obecnie? Wierzy Pan w taki boom i w to, że przyniesie on awans na mistrzostwa świata czy tak ważne w przypadku żeńskiego futbolu igrzyska olimpijskie?

Przed nami bardzo istotny moment, czyli mistrzostwa świata U-20 w przyszłym roku w Polsce. Jeśli naszej drużynie uda się tam dobrze zagrać, to będzie to pozytywna poprawka obecnych mistrzostw Europy, która będzie musiała spowodować ten boom. Jestem przekonany, że liczba piłkarek pójdzie wkrótce do góry. Zobrazuję to przykładem mojego 8-letniego syna, który po zwycięstwie Igi Świątek w Wimbledonie gra od paru dni tylko w tenisa. W żeńskiej piłce coś podobnego musi się wydarzyć. Dodatkowo uważam, że gdyby reprezentacja Polski rozgrywała swoje mecze nie tylko w Gdańsku, ale na też na innych ładnych stadionach – w Ostrowcu, Płocku, Lublinie czy Białymstoku – to wpłynęłoby to na zwiększenie liczby dziewczynek trenujących piłkę nożną. Spodziewam się w najbliższych latach znacznie większej popularności kobiecej piłki w Polsce.

Przejdź na Polsatsport.pl

Przeczytaj źródło