Rosja wydaje się dziś bardziej otwarta na rozmowy o zawieszeniu broni - ale to tylko jedna z interpretacji spotkania Władimira Putina z amerykańskim emisariuszem. Steve Witkoff, specjalny wysłannik Donalda Trumpa, spędził w Moskwie kilka godzin, a efekty rozmów szybko odbiły się echem w Kijowie.

Wszystko dzieje się na tle kończącego się nieformalnego ultimatum Trumpa wobec Moskwy. Czy wizyta Witkoffa faktycznie zwiastuje postępy w temacie zawieszenia broni? Steve Witkoff przybył do Moskwy w środę rano. Na lotnisku Wnukowo powitał go doradca Putina ds. gospodarczych, Kirył Dmitrijew. Tego samego dnia Witkoff spotkał się z prezydentem Rosji w murach Kremla. Według informacji Kremla rozmowa trwała około trzech godzin.
Choć oficjalny przekaz Moskwy był lakoniczny, z ust rzecznika Putina, Jurija Uszakowa, padło jedno znamienne zdanie: "Z naszej strony zostały przekazane pewne sygnały dotyczące Ukrainy, a także otrzymaliśmy sygnały od prezydenta Trumpa". Nie sprecyzował, o co dokładnie chodziło.
Zobacz wideo Rosja: możemy prowadzić wojnę z Ukrainą przez 20 lat
Witkoff w Moskwie. Trzy godziny z Putinem, potem rozmowa Trumpa i Zełenskiego
Sygnały miały jednak wybrzmieć głośno, bo niemal natychmiast po zakończeniu spotkania Donald Trump skomentował wizytę na swojej platformie Truth Social:
Mój specjalny wysłannik Steve Witkoff właśnie odbył niezwykle owocne spotkanie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Osiągnięto znaczący postęp!Trump dodał, że poinformował o rozmowie "niektórych europejskich sojuszników" i że "wszyscy zgadzają się, iż tę wojnę należy zakończyć".
Kilka godzin później o wizycie Witkoffa rozmawiał z Trumpem także prezydent Ukrainy.
- Podczas drogi powrotnej z obwodu sumskiego, gdzie spotkałem się z żołnierzami, odbyła się rozmowa z prezydentem Trumpem oraz kilkoma europejskimi liderami - poinformował Wołodymyr Zełenski w swoim wieczornym wystąpieniu. - Omawialiśmy sygnały z Moskwy. Wydaje się, że Rosja jest dziś bardziej nastawiona na rozejm. Presja działa - powiedział Zełenski.
Ukraiński prezydent dodał jednak, że "kluczowe jest, aby nie dać się oszukać w szczegółach - ani nam, ani Stanom Zjednoczonym".
Portnikow: Twardy wybór Trumpa. Pokój czy kapitulacja?
Czy deklaracje o znaczącym postępie to rzeczywisty przełom? Ukraiński publicysta Witalij Portnikow nie ma złudzeń: prawdziwa próba dopiero nadejdzie - i nie chodzi wcale o przemówienie Trumpa 8 sierpnia, ale o jego decyzje dzień później.
"Najciekawsze nie będzie to, co Trump powie 8 sierpnia. Najciekawsze będzie to, co wydarzy się następnego dnia" - napisał Portnikow na Facebooku. Jego zdaniem prezydent USA zbudował wokół siebie mit "politycznego cudotwórcy", który jednym gestem potrafi zakończyć wojnę. "Problem w tym, że takiej magicznej różdżki wciąż nie ma - a udawanie, że ją ma, tylko pogłębia iluzję wpływu Ameryki" - uważa Portnikow.
Publicysta ostrzega, że jeśli Rosja nie zakończy wojny - co jest bardzo prawdopodobne - a Chiny i Indie zignorują ewentualne nowe sankcje, to Trump stanie wobec dramatycznego wyboru. "Albo pogodzi się z własną bezsilnością, albo zacznie naciskać jeszcze silniej: na Rosję, na Chiny, na Indie. Zwiększy pomoc wojskową dla Ukrainy, zainwestuje setki miliardów dolarów i przebuduje amerykańską gospodarkę na tryb konfrontacyjny" - pisze publicysta.
Eksperci: Stawka to nie tylko pokój, ale nowy układ energetyczny Europy
Ukraińscy eksperci coraz częściej ostrzegają: rosyjskie ataki na magazyny gazu i infrastrukturę to nie tylko element wojny - to także sygnał w sprawie możliwego nowego układu z USA i Europą.
Ihar Tyszkewycz, analityk ds. Rosji, sugeruje wprost: jeśli w najbliższych dniach powrócą ataki Shahedów na infrastrukturę gazową w północno-wschodnich regionach Ukrainy, to będzie oznaczać jedno - temat wspólnej (rosyjsko-amerykańskiej) gry gazowej wciąż leży na stole.
"Rosja tworzy deficyt. Zniszczyć ukraińskich magazynów się nie da, ale da się ograniczyć ich wydajność. Europa, nie mogąc skorzystać z ukraińskiej infrastruktury, będzie miała mniej możliwości technicznych, by zapewnić dostawy gazu - także Ukrainie. A jeśli Ukraina zacznie więcej importować, Europejczycy będą mieć mniej" - tłumaczy.
Andrij Koboliew, były prezes korporacji "Naftohaz", również ostrzega przed powrotem starych pomysłów. Na Facebooku potwierdził krążące informacje o próbach wznowienia działalności Nord Stream 2.
"Niektóre amerykańskie firmy naprawdę prowadzą takie rozmowy. Chcą, by Rosja wróciła na rynek gazowy. I zakładają, że Biały Dom będzie musiał się na to zgodzić" - pisze Koboliew.
W tej sytuacji - jego zdaniem - Ukraina nie może tylko reagować, ale musi wystąpić z propozycją. "Najlepszą odpowiedzią będzie nasza gazowa infrastruktura jako realistyczna alternatywa dla Nord Streamów. Musimy wejść do gry jako partner, nie jako petent. I pokazać USA oraz UE konkretne rozwiązania" - uważa Koboliew.
Koboliew podkreśla, że Ukraina mogłaby zyskać na tym trwale: dostęp do stołu negocjacyjnego, status państwa kluczowego dla bezpieczeństwa energetycznego oraz miejsce w planowanym nowym porządku gospodarczym Zachodu. "Musimy być stroną, która - w odróżnieniu od Kremla - przynosi konkrety" - zaznacza.