Co się dzieje na Słońcu? Gigantyczna dziura i monstrualne protuberancje

4 godziny temu 47
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Zaledwie kilka dni temu astronomowie zarejestrowali na powierzchni Słońca dwa wyjątkowo efektowne zjawiska. Pierwszym z nich była ogromna dziura koronalna, która całkowicie zdominowała południową część tarczy słonecznej. Drugim z kolei była niezwykła protuberancja przypominająca pełzające stworzenie, rozciągająca się na dziesiątki tysięcy kilometrów w przestrzeń kosmiczną.

Co do zasady, dziury koronalne to obszary w zewnętrznej atmosferze Słońca – tzw. koronie – w których pole magnetyczne zamiast zawracać w kierunku powierzchni Słońca, otwiera się w przestrzeń kosmiczną. Taka konfiguracja umożliwia cząsteczkom wiatru słonecznego swobodne wydostawanie się z korony, co skutkuje znacznie szybszym i intensywniejszym strumieniem wiatru słonecznego. Na zdjęciach wykonanych w świetle ultrafioletowym takie obszary są ciemniejsze niż otaczające je rejony.

Czytaj także: Słońce się przebudziło na kolejnych kilka dekad. Następne 11-letnie cykle będą silniejsze

W przeciwieństwie do typowych regionów korony, które zawierają zamknięte pętle magnetyczne zatrzymujące gorącą plazmę, dziury koronalne charakteryzują się unipolarnym, otwartym polem magnetycznym. To właśnie dzięki nim często możemy podziwiać spektakularne zorze polarne na Ziemi, gdy przyspieszony wiatr słoneczny wchodzi w interakcję z ziemskim polem magnetycznym.

Pomimo ich imponującego wyglądu, dziury koronalne nie są rzadkością – szczególnie w aktywnych fazach 11-letniego cyklu słonecznego. Obecność tak rozległej struktury nawet po szczycie aktywności słonecznej pokazuje, że Słońce wciąż znajduje się w dynamicznej fazie i że zanim nasza gwiazda się uspokoi jeszcze minie trochę czasu.

Równolegle z obserwacją dziury koronalnej, 11 lipca zarejestrowano także niezwykłą protuberancję słoneczną. Protuberancje w przeciwieństwie do plam słonecznych czy dziur koronalnych to włókna plazmy unoszące się nad powierzchnią Słońca wzdłuż linii pola magnetycznego. Zazwyczaj mają one formę eleganckich łuków lub pętli, ale nie zawsze. Tak też było i w tym przypadku, bowiem ta konkretna protuberancja wyróżniała się nietypowym, wręcz upiornym kształtem. W zależności od tego kto na nią patrzył, to widział albo węża, albo smoka ciągnącego się ponuro po powierzchni gwiazdy. Kwestia wyobraźni.

Imponuje jednak fakt, że struktura ta rozciąga się na dziesiątki tysięcy kilometrów i powolnie ewoluując utrzymywała się nad powierzchnią Słońca przez kilka dobrych dni.Choć większość takich zjawisk jest krótkotrwała, niektóre protuberancje mogą być stabilne przez dłuższy czas. Z czasem jednak i ta w końcu zniknęła z pola widzenia.

Czytaj także: Aktywność Słońca wychodzi poza skalę. Rekordowa liczba plam słonecznych. Może być jeszcze gorzej

Naukowcy przyglądający się Słońcu w kolejnych dniach zaobserwowali pojawianie się na powierzchni obracającego się z wolna wokół własnej osi Słońca kolejnych dziur koronalnych. Stopniowo dołączały one do pierwotnej gigantycznej już dziury, jedynie zwiększając jej rozmiary. To właśnie ta gigantyczna struktura obecnie kształtuje warunki pogody kosmicznej po naszej stro nie Układu Słonecznego.

Najświeższe obserwacje przypominają, że nasza gwiazda wciąż ma wiele do zaoferowania. Dla astronomów to nie tylko uczta wizualna, ale także źródło danych pozwalających lepiej zrozumieć wpływ Słońca na Ziemię, a ten jest istotny, bowiem może bezpośrednio wpływać na działanie nowoczesnych technologii zarówno na orbicie ziemskiej, jak i na powierzchni naszej planety.

Przeczytaj źródło