Nie mogę go dobudzić. Proszę: "wstań, idziemy na obchód". Nic. Żadnej reakcji, czasami coś mamrocze. Gdy jest sam na dyżurze, to pielęgniarkom, które próbują go ściągnąć do pacjentów, każe spierd****. Kiedyś wyszedł do pacjenta po sześciu godzinach – mówi Piotr, chirurg w szpitalu powiatowym, w 50–tys. miasteczku.
Opowiada o koledze z oddziału, który też – jak on – jest przed czterdziestką. Tak jak wszyscy przepracowany, bo poza dyżurami w szpitalu bierze też dodatkowe w pogotowiu. Ale to jego przysypianie nie wygląda na skutek zwykłego zmęczenia. – Raz jest ospały, za chwilę pobudzony i agresywny. Kiedyś, gdy miał przejąć po mnie dyżur, w ostatniej chwili zadzwonił, że nie przyjdzie, bo zapił. Co znaczy, że wciągnął kreskę – opowiada Piotr. I tłumaczy, że choć na oddziale mówi się, że ten zapił, tamten lubi wypić, to już często symboliczna nazwa uzależnienia. Sięga się po coś innego niż alkohol. Albo coś jeszcze poza alkoholem. Picie stało się niewystarczające i zbyt ryzykowne.
– Wypijesz, to pacjent poczuje, wezwie policję i po tobie. Zbyt łatwo można wpaść, więc albo od razu idzie się w narkotyki, które trudniej wykryć, albo bierze się leki, żeby zatrzeć to, że się wypiło – mówi Piotr.