"Nikogo nie skrzywdziłam, niczego nie ukradłam. Mam się tłumaczyć przed sądem, dlaczego pomogłam ludziom"

9 godziny temu 6

— Dla nas kryzys humanitarny nie był tylko obrazkiem. Na spacerze spotykaliśmy ludzi, którzy padali przed nami na kolana, błagając o wodę — mówi Ewa Moroz-Keczyńska, jedna z piątki aktywistów, którzy stanęli przed sądem w Hajnówce za pomoc uchodźcom na granicy z Białorusią. Ze względu na duże zainteresowanie mediów i publiczności rozprawę przeniesiono z Hajnówki do Białegostoku. We wtorek kolejna rozprawa.

Proces pięciorga aktywistów oskarżonych o ułatwienie grupie nielegalnych migrantów niezgodnego z prawem pobytu w Polsce, rozpoczął się 28 stycznia przed sądem w Hajnówce. Niedługo po rozprawie Renata Kim rozmawiała z jedną z oskarżonych, Ewą Moroz-Keczyńską.

Ewa Moroz-Keczyńska*: – Ogromny stres. Z ust sędziego nie usłyszałam nic, co byłoby jakimś uprzedzeniem czy złośliwością. Więc to mi daje nadzieję na sprawiedliwy wyrok. Natomiast trudne było to, że po drugiej stronie siedziała pani prokurator, która mnie oskarża. Było dużo emocji, głos mi drżał. Nie wiem, czy dałam radę powiedzieć to, co chciałam.

Przeczytaj źródło