Sebastian M. po uderzeniu w kii? mia? nie ruszy? na pomoc poszkodowanym - wynika z aktu oskar?enia, do kt?rego dotar?a "Rzeczpospolita". W dokumencie znalaz?y si? te? zapiski z czarnej skrzynki obu pojazd?w, kt?re maj? potwierdza? win? m?czyzny.

To Sebastian M. miał zrobić tuż po wypadku
Prokuratura ustaliła, co Sebastian M. zrobił po uderzeniu w kię, którą podróżowała trzyosobowa rodzina. "Los pokrzywdzonych podróżujących samochodem Kia był podejrzanemu obojętny. Mimo że widział płonący samochód, nie ruszył się z miejsca, w którym na autostradzie zatrzymał się jego pojazd. W żaden sposób nie starał się pomóc ludziom usiłującym wydostać pasażerów samochodu" - napisano w akcie oskarżenia, do którego dotarła "Rzeczpospolita". W dokumencie stwierdzono następnie, że podejrzany po wyjściu z pojazdu "ubrał się w kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń, koncentrując się głównie na wykonywaniu połączeń telefonicznych do swojego ojca". "Świadek G. B. odnotował, że podejrzany zachowywał się tak, jakby 'wjechał w kosz na śmieci'. Zdziwienie świadka wzbudziło, że podejrzany oburzał się, że policjanci zatrzymali mu prawo jazdy" - dodano. W akcie zwrócono także uwagę, że Sebastian M. oddał funkcjonariuszom swój telefon komórkowy, ale "przywrócił go zdalnie do ustawień fabrycznych, uniemożliwiając zabezpieczenie zapisanych w nim danych".
Ujawniono zapis czarnych skrzynek pojazdów
Według śledczych zebrany materiał dowodowy podważa słowa Sebastiana M., który zeznał, że to kierowca kii zajechał mu drogę i spowodował wypadek. W akcie oskarżenia wskazano, że M. jechał z prędkością od 315 do 329 km/h. Przy czym na autostradzie dopuszczalna prędkość to 140 km/h. Prokuratura stwierdziła, że "z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością" nie doszłoby do wypadku, gdyby M. dostosował prędkość do warunków na drodze i przepisów. "Zachowanie Sebastiana M. stanowiło wyraz skrajnego braku poczucia odpowiedzialności za bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego. Poruszając się z irracjonalną wręcz prędkością, podejrzany doprowadził do sytuacji, w której nie był w stanie uniknąć wypadku" - cytuje dokument "Rzeczpospolita". Ponadto z zapisów z kii wynika, że pojazd ten tuż przed wypadkiem poruszał się ze stałą prędkością 133-135 km/h. W akcie oskarżenia wskazano także, że zmianę pasa ruchu przez BMW "w pełni potwierdzają także pozostawione przez ten samochód na jezdni ślady hamowania i znoszenia, które rozpoczynały się na lewym pasie ruchu i przechodziły na pas środkowy". Według ustaleń śledczych do wypadku doszło, gdy samochód kierowany przez M. siła odśrodkowa zniosła na pas środkowy, którym jechała kia. Sekundę przed zdarzeniem miał zaciągnąć hamulec ręczny.
Zobacz wideo Tusk zabrał głos w sprawie ekstradycji Sebastiana M.
Sebastian M. pozostaje w areszcie
Do wypadku doszło 16 września 2023 roku, ale zarzuty w sprawie wypadku postawiono dopiero pod koniec maja tego roku. Wcześniej Sebastian M. przebywał w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie wyjechał niedługo po zdarzeniu. Proces ekstradycji trwał wiele miesięcy. Mężczyzna decyzją sądu został tymczasowo aresztowany - do 24 sierpnia. Zdaniem śledczych przesłankami świadczącymi o konieczności zastosowania aresztu wobec podejrzanego są: obawa ucieczki, możliwość bezprawnego utrudniania postępowania oraz surowa kara, która grozi Sebastianowi M. - do ośmiu lat pozbawienia wolności. W wypadku, do którego doszło na autostradzie A1 zginęło małżeństwo oraz ich pięcioletni syn.