Krzysztof, menedżer jednej z krakowskich restauracji, wrócił niedawno z dwutygodniowego urlopu nad Adriatykiem. Znajomym opowiada, że było cudownie, nie za gorąco, woda w Adriatyku cieplutka, totalny luz. – I w końcu z dala od pracy, w której nerwów nie brakuje – przyznaje mężczyzna. Myślał, że wakacje dadzą mu więcej sił na powrót do codziennych obowiązków. Jednak już pod koniec urlopu Krzysztof poczuł znajomy ucisk w żołądku, taki sam, jaki czuje codziennie, kiedy idzie do pracy. Po powrocie zupełnie stracił entuzjazm i chęć do życia. – Czuję, jakbym wpadał znowu w jakąś czarną dziurę, a nadziei na wygrzebanie się z niej w najbliższym czasie nie ma żadnych, bo przecież byłem już na urlopie – mówi Krzysztof.
Nie tylko on ma takie odczucia. Z badań prowadzonych w różnych krajach Europy wynika, że co najmniej połowa pracujących osób po powrocie z wakacji odczuwa coś, co potocznie zwykliśmy nazywać depresją pourlopową. – W oficjalnej klasyfikacji taka jednostka chorobowa nie jest ujęta i rzadko przybiera postać prawdziwej depresji nawracającej. W większości przypadków raczej określałbym to jako pourlopowy spadek nastroju, charakterystyczny dla naszych czasów i kultury – mówi dr hab. Sławomir Murawiec, lekarz psychiatra, rzecznik prasowy Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.